– Jestem komornikiem od 16 lat. Wiedziałem, że będzie ciężko. Ale w to, co się stało, aż trudno uwierzyć – mówi "Rz" Jerzy Kujawski, komornik z Sądu Rejonowego w Jarocinie.
We wtorek o 7.30 rano w asyście asesora i dwóch policjantów zapukał do drzwi Hieronima M., mieszkańca Komorza Przybysławskiego koło Jarocina. Przyszli zająć starego poloneza z przyczepką. Auto według szacunków jest warte 3,5 tys. zł. Ma choć w części pokryć dług, jaki M. ma wobec jednego z sąsiadów. Uderzył go łomem, a sąd nakazał wypłacić zadośćuczynienie. M. jednak płacić nie chce.
Nie chciał też oddać poloneza. – Odgrażał się, krzyczał, że nas powiesi – opowiada Kujawski. W garażu M. złapał butlę z benzyną i rzucił się na funkcjonariuszy. Oblał ich i podpalił. – Kamizelki, które na sobie mieli, płonęły jak pochodnie – opowiada Kujawski. Komornik, który uniknął podpalenia, ugasił ogień na ciałach policjantów, których przykrył własną kurtką i marynarką.
M. uciekł do mieszkania. Zatrzymał go kolejny wezwany na miejsce patrol. Ranni policjanci trafili do szpitala. Pierwszy wyszedł po opatrzeniu ręki. Stan drugiego jest bardzo poważny. Ma poparzone klatkę piersiową, szyję i twarz. Jest teraz na specjalistycznym oddziale jednego z poznańskich szpitali.
[srodtytul]Policja: spokojny, ludzie: nieobliczalny [/srodtytul]