Cztery obrazki, które zarejestrowałem w środę w Sejmie, dobrze ilustrują powyborczą sytuację w obozie władzy.
– Jest dobrze – mówi mi w Sejmie jeden z ministrów, po wygłoszonym przez premiera exposé. Polityk był współodpowiedzialny za kampanię Rafała Trzaskowskiego. Nie było po nim widać śladu poczucia winy czy przygnębienia porażką wyborczą. Jakby wszedł w nową rzeczywistość i realizację nowego scenariusza politycznego.
Spotykam przed Sejmem popularnego polityka koalicji 15 października. Rozmawiamy o wystąpieniu szefa rządu. Dziwi się, że uważam za wadę brak konkretów w wystąpieniu premiera. – Panie redaktorze, nie o konkrety dzisiaj chodziło – rzuca uśmiechnięty.
Rozmawiam w kuluarach z innym ministrem, który był blisko kampanii Rafała Trzaskowskiego. Pełne zadowolenie po debacie parlamentarnej.
Tylko jeden z polityków mniejszej koalicyjnej partii rządzącej, z którym rozmawiam w parlamencie, uważa, że premier powinien odejść. W głosowaniu nad wotum zaufania głosował oczywiście za rządem Donalda Tuska.