Kardynał Grzegorz Ryś w liście pasterskim odczytanym w niedzielę 20 lipca w kościołach archidiecezji łódzkiej apeluje o chrześcijański stosunek do uchodźców i migrantów, o „nawrócenie języka”, którym mówimy o nich, bo przecież „każdy człowiek ma prawo wybrać sobie miejsce do życia i ma prawo w tym miejscu być uszanowanym w swoich przekonaniach, kulturze, języku i wierze”. To prawda, jestem za kardynałem i jego językiem miłosierdzia, a przeciw nienawistnym bzdurom, wykrzykiwanym na antyimigranckich demonstracjach.
Szkoda tylko, że taka histeria objęła kraj, z którego jeszcze 45 czy 40 lat temu uchodziły rzesze obywateli, uciekając przed biedą i polityczną represją, a były godnie przyjmowane tak w zachodniej Europie, jak za oceanem. Kraj, gdzie przed trzema laty otworzyliśmy domy i serca przed uchodźcami z Ukrainy, a dziś uważamy ich za intruzów.
Czytaj więcej
Hejt, jaki wylał się na kard. Grzegorza Rysia po jego liście na temat migrantów, dowodzi, że częś...
Etiopczyk czy Afgańczyk usiłujący dostać się do Polski przez Białoruś nie jest uchodźcą szukającym u nas lepszego życia
Ale problem jest bardziej skomplikowany niż widzą go orędownicy ewangelicznego braterstwa, a z drugiej strony ci, którzy każdego migranta mają za zbója gotowego zabijać i gwałcić.
Czytaj więcej
Ekspertom z ABW udało się niedawno odzyskać dane z telefonu Kamili M., aktywistki oskarżonej o po...