Warto być proaktywnym

Polskie firmy nie żałują pieniędzy na nowoczesne linie produkcyjne, rejestrują patenty. Więcej środków trzeba przeznaczać na inwestycje w ludzi – mówi prezes SAP Polska Kinga Piecuch.

Aktualizacja: 04.04.2018 21:23 Publikacja: 04.04.2018 21:00

Warto być proaktywnym

Foto: materiały prasowe

Rz: Czy w Polsce może powstać technologiczny gigant podobny do SAP?

SAP zaczął produkcję swojego oprogramowania w latach 70. – ma więc za sobą kilkadziesiąt lat doświadczeń i olbrzymich inwestycji. Bardzo trudno to nadrobić. Żyjemy jednak w czasach rewolucji cyfrowej, gdzie bariery wejścia na rynek gwałtowanie się obniżają, a nowe rozwiązania niekoniecznie muszą bazować na już istniejących. Stąd polskie firmy mają ogromny potencjał na bycie światowymi liderami w produkcji najnowocześniejszych rozwiązań, takich jak automatyka biznesowa czy internet rzeczy.

Czy w Polsce brakuje innowacyjności?

Z mojej perspektywy kluczowe jest pytanie, czy technologie zaczynają być obecne w życiu firm w Polsce? Pod tym względem nie jest źle – firmy nie żałują pieniędzy na nowoczesne linie produkcyjne, rejestrują patenty – w końcu jakoś zapracowaliśmy sobie na 21. miejsce w światowym indeksie innowacyjności Bloomberga. Chociaż życzyłabym sobie, żeby było to miejsce w pierwszej dziesiątce – tak jak w przypadku Szwajcarii czy Szwecji.

Dlaczego więc nie jesteśmy w tej pierwszej dziesiątce?

Bo inwestycje w nowoczesne linie produkcyjne czy patenty to nie wszystko. Państwa znajdujące się w czołówce rankingu nie tylko inwestują w same technologie i ich rozwój. Inwestują przede wszystkim w ludzi oraz stworzenie ekosystemu, w którym ich pomysłowość oraz energia mogą znaleźć najlepsze zastosowanie. Pod tym względem w Polsce mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Jeżeli chcemy być atrakcyjnym pracodawcą, pozyskać millennialsów, ściągnąć młodych Polaków z Anglii czy z USA, musimy sobie stale zadawać pytanie: co takiego mamy im do zaoferowania i to nie tylko w wymiarze finansowym? To myślenie nie jest jeszcze powszechne wśród polskich pracodawców.

Ale przecież każda innowacja kosztuje. Przedsiębiorcy nie chcą ponosić kosztów.

Bardziej kosztowny może się okazać brak wdrażania innowacyjnych rozwiązań. Ludzie nie chcą pracować w technologicznych skansenach, a pracodawca, który myśli, że na miejsce utraconego pracownika będzie miał dwóch nowych kandydatów, przespał ostatnich kilka lat. Poza tym nie zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że przedsiębiorcy w ogóle nie chcą inwestować. Inwestują, ale zbyt często jedynym kryterium decydującym o wyborze rozwiązania jest cena.

Co w tym złego?

Niższe ceny rozwiązań znajdują odzwierciedlenie w ich funkcjonalnościach. Zdarza się, że myśli o rozwoju firmy i zwielokrotnieniu obrotów nie towarzyszy przeświadczenie, że razem ze skalą biznesu będą musiały urosnąć systemy. Skalowalność systemów, ich elastyczność, a w czasach zagranicznych ekspansji polskich firm także łatwość ich dostosowania do różnych wymogów rynkowych, są podstawowymi wymogami, które przedsiębiorcy powinni sobie stawiać, przed podjęciem decyzji o wdrożeniu nowego rozwiązania. Niestety bardzo często takie decyzje opierają się na analizie potrzeb tu i teraz.

Z czego to wynika?

Nie od rzeczy mówimy dzisiaj o rewolucji cyfrowej, o przemyśle 4.0. Nowe technologie, nowe rozwiązania zmieniają się jak w kalejdoskopie i bardzo trudno nadążyć za tym rozwojem, szczególnie w sytuacji, kiedy nasza gospodarka de facto tworzyła się na nowo po roku 1989. Dla wielu naszych menedżerów technologia kojarzy się z komputerami na biurku, które co jakiś czas się zawieszają. Dla nich transformacja cyfrowa to kolejny marketingowy buzzword, który ma ich zmusić do wydania milionów na informatyczne zabawki, które nie do końca działają.

Powtórzę: to są koszty.

To są koszty, które bardzo szybko się zwrócą.

Co przez to traci polski biznes?

Przede wszystkim możliwość wyjścia na rynki międzynarodowe, nasycone technologią i zautomatyzowane. Polskich firm, które zrobiły zawrotne kariery za granicą, jest zaledwie kilkadziesiąt. A my jesteśmy przecież superprzedsiębiorczym narodem. Dlaczego nie budujemy na tym naszej pozycji? Dlatego że nie mamy wiedzy, jak to zrobić.

A jak upowszechnić taką wiedzę?

Duże nadzieje pokładam w mediach – również społecznościowych. Przede wszystkim warto dzielić się konkretnymi historiami – przykładami. To bardzo ważny element komunikacji biznesowej. Jeżeli przedsiębiorcy zobaczą, że firmy z tego samego sektora odniosły sukces – również międzynarodowy – będą chcieli spróbować sami. Muszą się przekonać, że wdrożenia innowacji przynoszą mierzalne efekty. Mówmy do ludzi przykładami, a nie hasłem: innowacje. Ono się już przejadło.

A czy większej innowacyjności, rewolucji cyfrowej czy technologicznej nie wymusi samo życie? Młodzi ludzie po prostu żyją w świecie nowoczesnych technologii.

Pytanie, czy chcemy być proaktywni, czy reaktywni. Ja wolę proaktywność. Czy ja, jako przedsiębiorca, chcę tylko naśladować, czy też jako jeden z pierwszych wprowadzać nowe rozwiązania? Zdecydowanie wolę ten drugi scenariusz.

Nowe rozwiązania przecież zawsze wiążą się z ryzykiem.

Jakim ryzykiem? Przecież przedsiębiorca już na etapie zakładania firmy musi się liczyć z tym, że się nie uda. Jeżeli mówimy, że biznes jest pozbawiony ryzyka, to znaczy, że jesteśmy pozbawieni wyobraźni. Pytanie jest inne: czy warto to ryzyko podejmować. Żeby być proaktywnym – warto.

Czy w tym procesie jest w stanie pomóc państwo?

Rola państwa jest bardzo istotna. W ostatnim czasie sporo zadziało się w temacie podatków, pojawiły się ulgi na badania i rozwój. Państwo wydaje miliony złotych na wspieranie firm zaczynających swoją przygodę z biznesem. To dobrze. Gorzej wygląda sprawa w kontekście edukacji, a jeszcze mniej optymistycznie – pod względem dialogu i komunikacji z przedsiębiorcami. Odnoszę wrażenie, że dialog został zastąpiony mówieniem o startupach i przedsiębiorcach. Chciałabym, żeby każdy rząd rozmawiał z przedsiębiorcami o wiele częściej i bardziej konkretnie. Pytał ich o zdanie. Tymczasem nie ma żadnej platformy komunikacyjnej, w ramach której firmy byłyby zapraszane do dyskusji w sposób regularny, na przykład raz na kwartał. Dlaczego w Niemczech, we Francji, w USA dba się o interesy tamtejszego biznesu? I dlaczego tego się nie robi w Polsce? Jeżeli ktoś ma przeświadczenie, że wystarczy pojechać na targi do Hanoweru i odwiedzić kilka stoisk, to się myli. Trzeba ciągle rozmawiać i wspierać przedsiębiorców. A cel jest prosty: rozwój firm i całej gospodarki.

CV

Od stycznia 2014 roku jest prezesem SAP Polska. Posiada wyższe wykształcenie ekonomiczne i wieloletnie doświadczenie menedżerskie w branży IT. Przed objęciem kierownictwa SAP Polska przez sześć lat była członkiem zarządu Xerox Polska, a następnie prezesem zarządu firmy. Pracowała także na wysokich stanowiskach w polskim oddziale IBM (m.in. na stanowisku dyrektora sprzedaży dla sektora MŚP).

Rz: Czy w Polsce może powstać technologiczny gigant podobny do SAP?

SAP zaczął produkcję swojego oprogramowania w latach 70. – ma więc za sobą kilkadziesiąt lat doświadczeń i olbrzymich inwestycji. Bardzo trudno to nadrobić. Żyjemy jednak w czasach rewolucji cyfrowej, gdzie bariery wejścia na rynek gwałtowanie się obniżają, a nowe rozwiązania niekoniecznie muszą bazować na już istniejących. Stąd polskie firmy mają ogromny potencjał na bycie światowymi liderami w produkcji najnowocześniejszych rozwiązań, takich jak automatyka biznesowa czy internet rzeczy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację