Niemcy są podzielone jak rzadko kiedy. Część niemieckich mediów wspiera Jana Böhmermanna namawiając rząd, aby nie reagował na protesty Ankary. Mathias Döpfner, szef koncernu Springera zapowiedział nawet publicznie, że chętnie zasiądzie na ławie oskarżonych wraz z satyrykiem, aby bronić wolności pracy w Niemczech. "Süddeutsche Zeitung" domaga się unieważnienia artykułu kodeksu karnego, na mocy którego za obrazę zagranicznej głowy państwa grozi do trzech lat więzienia.
- Takie uregulowanie ma swe źródła w dziewiętnastowiecznym traktowaniu krytyki - pisze gazeta zaznaczając, że wprawdzie prezydentowi Erdoganowi zasady te są nadal bliskie, to jednak Niemcy nie powinni się tym martwić. Martwi się jednak rząd, który nie bardzo wie, jak traktować protesty Ankary i żądania wytoczenia procesu satyrykowi. Jak wynika z oświadczenia rzecznika rządu Angeli Merkel żądania Turcji są nadal przedmiotem analiz prawnych. Jednak proces i tak zapewne się odbędzie. Prezydent Erdogan zwrócił się bezpośrednio do niemieckiej prokuratury z wnioskiem o zajęcie się tą sprawą. Czuje się obrażony i sponiewierany tekstem satyrycznego wiersza którego jedne z wersów brzmi: "Perwersyjny, lubieżny i zoofil - Recep - Fritzl Priklopil".
Cały tekst wiersza publikują niemieckie media, gdyż ZDF, drugi program publicznej telewizji, rodzima stacja Jana Böhmermanna dawno już wykasował program z wszelkich nośników elektronicznych.
Jest za to nadal do obejrzenia w sieci clip Böhmermanna „Be Deutsch" (Achtung! Germans on the rise!). Jest to w przeważającej mierze autoironiczna świetnie technicznie przygotowana produkcja, w której Niemcy występują w roli obrońców wszelakich wartości jak np. spożywania płatków owsianych. Ale nie tylko to.