W Bukareszcie nikt nie spodziewa się już realizacji zapowiedzi premier Vioricy Dancili, iż Rumunia przeniesie, wzorem Stanów Zjednoczonych, ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy. Wszelkie dyskusje na ten temat uciął prezydent Klaus Iohannis, przypominając szefowej rządu, iż z mocy konstytucji, to on określa kierunek polityki zagranicznej.
– Pani premier raz jeszcze prezentuje całkowitą ignorancję w sprawach zagranicznych – wyjaśnił.
Prezydent użył wyjątkowo ostrego języka, gdyż jego sprzeciw wobec takich planów kilka miesięcy temu został zignorowany. Przebywająca wtedy z wizytą w Izraelu pani premier w towarzystwie szefa rządzącej partii socjaldemokratycznej PSD Liviu Dragnei ogłosiła po raz pierwszy zamiar przeniesienia ambasady. Powtórzyła te słowa w sobotę w Waszyngtonie na dorocznej konferencji AIPAC (The American Israel Public Affairs Committee), wpływowej organizacji lobby izraelskiego w USA. Po powrocie do kraju oznajmiła, że relacje amerykańsko-rumuńskie są zdecydowanie lepsze.
Stało się jasne, że to nie tyle Tel Awiw, co Waszyngton był adresatem planów związanych z ambasadą. Chodzi o to, że amerykański ambasador w Bukareszcie Hans Klemm, nieraz dawał jasno do zrozumienia, że Departament Stanu ma poważne zastrzeżenia do reform sądownictwa w wykonaniu rządu Vioricy Dancili oraz Liviu Dragnei kierującego nim z tylnego siedzenia.
– Nie ma najmniejszej wątpliwości, że autorem pomysłu z ambasadą jest właśnie Liviu Dragnea. Ma nadzieję, że osłabi krytykę Waszyngtonu w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości i uda się ją ostatecznie wdrożyć w życie – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Ion Ionita z niezależnego dziennika „Adevarul".