Reklama
Rozwiń
Reklama

Andrzej Sławiński: Europejska innowacyjność potrzebuje Europy

Szanse na powstanie wspólnej dla europejskich firm technologicznych infrastruktury rosną wraz z tym, jak z powodu wojny w Ukrainie ryzyko egzystencjalne coraz głośniej puka do drzwi pozostałych państw Europy.

Publikacja: 14.11.2025 09:22

Udział firm technologicznych w gospodarkach UE jest niepokojąco mały

Udział firm technologicznych w gospodarkach UE jest niepokojąco mały

Foto: Adobe Stock

Europa długo żyła jak w puchu. Od zakończenia wojny trwał – pod parasolem nuklearnym USA – jej ekonomiczny rozkwit. Zapoczątkował go napływ amerykańskich kapitałów i technologii, a wzmocniła europejska integracja. Sukces jednak rodzi samozadowolenie. Jego oczywistym symptomem było utrzymywanie do dzisiaj unijnego budżetu na poziomie tylko 1 proc. PKB. Powoduje to, że co kryzys, to Europa traciła czas na zastanawianie się, jak zwołać pospolite ruszenie. Jest to ważna przyczyna i tego, że teraz, pomimo rosnącego zewnętrznego zagrożenia, rodzącego potrzebę odzyskania przez Europę jej technologicznej innowacyjności, dzieje się to stosunkowo powoli.

Szkoda, że przyczyną starań o jej odzyskanie musiała stać się dopiero wojna w Ukrainie, ale tak właśnie bywało w przeszłości. Pierwsze instytucje, które skutecznie promowały innowacyjność tworzono w krajach, które musiały sprostać zewnętrznym zagrożeniom. Amerykańska DARPA (Defense Advanced Research Project Agency) powstała w 1958 r., by USA zdołały wygrać zimną wojnę, co się udało. Rzut oka na mapę wystarczy, by widzieć, dlaczego wśród krajów, które najwcześniej zaczęły unowocześniać swoje gospodarki były Izrael, Finlandia i Korea Południowa. Wszystkie wiedziały, że przetrwają tylko wtedy, gdy zdobędą przewagę technologiczną.

Czytaj więcej

W globalnym wyścigu innowacji regulacje UE wiążą nogi jednorożcom

Przespane dekady Europy

Ekonomiczne konsekwencje długiego snu Europy widać gołym okiem. Udział firm technologicznych w gospodarkach UE jest niepokojąco mały. Na dodatek niemała ich część przenosi się do USA, gdzie mają większe rynki zbytu i łatwiejszy dostęp do finansowania. Dotyczy to nawet państw skandynawskich, które pod względem innowacyjności i rozwoju rynków kapitałowych są w Europie najbardziej „amerykańskie”.

Dlaczego Europa to wszystko przespała? Często, wręcz odruchowo, zakłada się, że za bieg zdarzeń odpowiadają rządy. W tym jednak przypadku wynikało to w znacznej części z decyzji biznesu. Wielkie europejskie koncerny, podobnie jak japońskie, długo nie dostrzegły wagi zmiany, która następowała w roli, jaką pełni oprogramowanie. A ono z dodatku do dóbr przemysłowych przemieniło się w samodzielny produkt w materialnym opakowaniu, jak jest w przypadku komputerów i smartfonów.

Reklama
Reklama

Długie ignorowanie tej zmiany ograniczało w Europie i Japonii popyt na programistów, wysokość ich płac i w ogóle rozwój branży. Japonia szybciej dostrzegła, że jej technicznie doskonałe samochody i elektronika użytkowa stają się coraz bardziej opakowaniem dla zawartego w nich oprogramowania. Europejskie firmy dłużej to ignorowały, w związku z czym są dzisiaj w 80 proc. zależne od importu oprogramowania.

Głównym problemem Europy jest to, że wydatki biznesu na R&D są o połowę mniejsze niż w USA, a z tej połowy aż połowa jest przeznaczana na R&D w tradycyjnych przemysłach

Za małe zyski firm technologicznych w Europie

Co jest głównym problemem Europy? Nie to, że rządy za mało wydają na badania i rozwój (R&D). Udział takich wydatków w PKB jest w UE i USA podobny (0,7 proc.). Głównym problemem Europy jest to, że wydatki biznesu na R&D są o połowę mniejsze niż w USA, a z tej połowy aż połowa jest przeznaczana na R&D w tradycyjnych przemysłach, których rynki zbytu już nigdy nie będą rosły tak szybko jak kiedyś.

Tymczasem zawsze tak było, że tym, co umożliwiało wzrost gospodarczy był postęp technologiczny, który stwarzał szanse na zyskowne inwestycje w produkcję nowych dóbr z rosnącymi szybko rynkami zbytu – co przynosi spadek jednostkowych kosztów, a tym samym wzrost wydajności i zysków. Niestety w Europie zdążyło już powstać negatywne sprzężenie zwrotne pomiędzy powolnym rozwojem firm technologicznych i ich słabymi często perspektywami zbytu. I trudno się dziwić. Niełatwo zwiększać produkcję i sprzedaż w sytuacji, gdy wspólny europejski rynek dzieli sporo różnorodnych barier, a ich wpływ – jak szacuje MFW – jest odpowiednikiem 45 proc. ceł importowych.

Trudność zwiększania skali produkcji i zysków sprawia, że europejskie firmy technologiczne przeznaczają na R&D tylko 4 proc. swoich dochodów ze sprzedaży, podczas gdy amerykańskie 12 proc. To efekt tego, że zyski europejskich firm technologicznych są tylko 3 proc. wyższe niż w tradycyjnych przemysłach, a w USA ta różnica wynosi aż 7 proc.

Tym, co można i trzeba robić, jest budowanie wspólnej infrastruktury, by pełniła rolę rafy koralowej sprzyjającej bujności życia ekosystemu europejskich firm technologicznych

Reklama
Reklama

Oddolna koordynacja, czyli koalicje państw w UE 

Co zatem zrobić, by w UE ryzyko inwestowania w nowe technologie bardziej się opłacało? Niestety, tylko 1-procentowy budżet UE silnie zawęża tu możliwości. Wystarczy porównać dziesięciokrotnie większe roczne wydatki władz federalnych USA na finansowanie przełomowych technologii, w kwocie przekraczającej 3 mld dol., z możliwościami, jakie ma w tym względzie powstała w 2021 r. Europejska Rada ds. Innowacji, która może wydać na ten cel zaledwie 300 mln dol. Nie wisi także na ścianie miecz, który przeciąłby szybko gordyjski węzeł pozataryfowych barier dzielących Wspólny Rynek.

Tym, co można i trzeba robić, jest budowanie wspólnej infrastruktury, by pełniła rolę rafy koralowej sprzyjającej bujności życia ekosystemu europejskich firm technologicznych. Co jednak robić, gdy coraz trudniej jest przeforsować w UE wspólne projekty? Rozwiązaniem jest stawianie na oddolną koordynację, czyli na powstawanie koalicji państw tworzących wybrane elementy wspólnej europejskiej infrastruktury. W końcówce zeszłego miesiąca Komisja Europejska ogłosiła swoje bezpośrednie włączenie się do takich inicjatyw, ustanawiając konsorcjum DC-EDIC (Digital Commons – European Digital Infrastructure Consortium).

Szanse na powstanie wspólnej infrastruktury dla europejskich firm technologicznych rosną wraz z tym, jak w wyniku wojny w Ukrainie ryzyko egzystencjalne puka coraz głośniej do drzwi pozostałych państw Europy.

O autorze

Prof. Andrzej Sławiński

Były członek RPP

Europa długo żyła jak w puchu. Od zakończenia wojny trwał – pod parasolem nuklearnym USA – jej ekonomiczny rozkwit. Zapoczątkował go napływ amerykańskich kapitałów i technologii, a wzmocniła europejska integracja. Sukces jednak rodzi samozadowolenie. Jego oczywistym symptomem było utrzymywanie do dzisiaj unijnego budżetu na poziomie tylko 1 proc. PKB. Powoduje to, że co kryzys, to Europa traciła czas na zastanawianie się, jak zwołać pospolite ruszenie. Jest to ważna przyczyna i tego, że teraz, pomimo rosnącego zewnętrznego zagrożenia, rodzącego potrzebę odzyskania przez Europę jej technologicznej innowacyjności, dzieje się to stosunkowo powoli.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Lis w kurniku: chińska ekspansja wymusza wyprzedaże i cięcia cen aut
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Kilka myśli z okazji Dnia Niepodległości
Opinie Ekonomiczne
Mikołaj Raczyński: Okno możliwości dla Polski
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: O co chodzi z tym Tajwanem?
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Opinie Ekonomiczne
Polska prezydencja ożywiła aktywność polskiego biznesu w Brukseli
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama