Związki sportowe są stowarzyszeniami, w których władze wybiera się w określonym, olimpijskim cyklu, bez związku z wyborami parlamentarnymi. Zdarzają się jeszcze związki, na czele których stoją politycy, ale coraz mniej jest takich, których przyniesiono w teczce. Polityków na prezesów wybiera się z nadzieją, że coś załatwią. To się sprawdzało w PRL, kiedy o wszystko trzeba było walczyć, reglamentacja wszelkich dóbr stanowiła normę. Dziś już nie.
Jednak wszystkie związki sportowe są uzależnione od Ministerstwa Sportu i Turystyki, bo ono przydziela pieniądze na działalność. Same na siebie zarabiają bodaj tylko dwa: Polski Związek Piłki Nożnej i Polski Związek Motorowy. Minister jest więc kimś, z kim warto dobrze żyć.
Nowego ministra sportu nie znam. Wiem, że nazywa się Witold Bańka, ma 31 lat i biegał w reprezentacyjnej sztafecie 4x400 metrów. Pochodzi z Tych, nie mam pojęcia dlaczego otrzymał nominację: czy za wspólnotę poglądów z premier Beatą Szydło, czy za jakieś wyjątkowe zdolności menedżerskie i doświadczenie, które posiadł mimo młodego wieku. Może będzie bardzo dobrym ministrem, a może poszerzy krąg posłusznych partyjnych nominatów na tym stanowisku.
Witold Bańka zastąpił na stanowisku ministra Adama Korola, mistrza olimpijskiego w wioślarstwie, asystenta w Gdańskiej AWFiS. Znał sport od strony praktycznej, teoretycznej a doświadczenie w zarządzaniu zdobywał jako poseł. Ale PO przegrała wybory, więc już go nie ma.
Pierwszym przejawem arogancji każdej nowej władzy jest wola szybkich zmian personalnych. Trzeba przegranych w wyborach zastąpić swoimi, bez względu na ich kwalifikacje. Witold Bańka już poszedł tym tropem. Stadion Narodowy ogłosił na początku grudnia, że pierwszy raz zanotował zysk i zarobił w tym roku około 2 mln złotych. Kilka dni później szef stadionu Tomasz Półgrabski został odwołany. Półgrabski pełnił tę funkcję przez półtora roku. Wcześniej był sekretarzem generalnym Polskiego Związku Tenisowego i wiceministrem sportu. Jest doktorem nauk o kulturze fizycznej, ma tytuł MBA uzyskany na Politechnice Gdańskiej. Krótko mówiąc miał podstawy do prowadzenia takiego interesu jak Stadion Narodowy.