Gdy się okazało, że kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego się pogłębia, a sprawą zainteresowały się instytucje europejskie, Jarosław Kaczyński zdecydował się zrobić krok w tył. W „Rzeczpospolitej" zaproponował, by TK wybrać od nowa, i zaoferował opozycji, by wskazała większość składu – czyli 8 z 15 sędziów.
Z punktu widzenia Kaczyńskiego to ustępstwo, jako że od momentu dojścia do władzy PiS starał się o przejęcie większości w Trybunale. Tyle że z punktu widzenia opozycji taka oferta kompromisem nie jest. W te chwili Trybunał liczy 12 sędziów, z czego 9 zostało wybranych przez Platformę i PSL podczas dwóch kadencji ich rządów. A zatem kompromis Kaczyńskiego oznaczałby, że PiS umocni się w TK, a PO–PSL stracą część wpływów.
Prawda jest też taka, że opozycja nie ma w tej chwili interesu w kompromisie na warunkach PiS, bo podgrzewanie konfliktu o Trybunał dobrze sprzedaje się za granicą. Widać wyraźnie, że Platforma myśli o eksploatowaniu tej sytuacji na forum UE. Liderzy PO postawili w czwartek prezydentowi ultimatum: jeśli w ciągu dwóch tygodni nie powoła do TK trzech sędziów wybranych przez Platformę pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu, to partia może poprzeć krytyczną rezolucję Parlamentu Europejskiego na temat rządów PiS.
Z kolei PiS nie ma interesu w tym, aby zaakceptować ofertę Andrzeja Rzeplińskiego. Prezes TK proponuje, by trójka sędziów wybranych przez PO została zatwierdzona przez PiS i prezydenta w miejsce obecnych sędziów TK, którym kadencje kończą się w tym i przyszłym roku. W zamian Rzepliński jest gotowy od ręki powołać do składu Trybunału trójkę sędziów wskazanych po wyborach przez PiS. W intencji Kaczyńskiego mieli oni zastąpić wspomnianą trójkę z PO, tyle że Trybunał nie zaakceptował tej zamiany.
Problem polega na tym, że oferta Rzeplińskiego oznacza przedłużenie dominacji nominatów Platformy w Trybunale. Gdyby PiS zaakceptował takie rozwiązanie, to do maja 2019 r. – czyli niemal do końca obecnej kadencji parlamentu – sędziów wskazanych przez PO byłoby w składzie 10. To większość wystarczająca do podjęcia każdej decyzji, nawet po wejściu w życie rozwiązania PiS, by decyzje w TK zapadały większością dwóch trzecich.