Uczestnicy protestów, ubrani w żółte, odblaskowe kamizelki, blokowali francuskie drogi. Do tragedii doszło, gdy kobieta, próbująca dojechać z córką do lekarza, została otoczona przez protestujących, którzy zaczęli bębnić pięściami w dach jej samochodu - poinformował szef MSW Christophe Castaner.
Siedząca za kierownicą samochodu kobieta spanikowała i wjechała w tłum protestujących w Pont-de-Beauvoisin, w południowo-wschodniej Francji. Wśród potrąconych była pięćdziesięciokilkuletnia kobieta, która zmarła w wyniku doznanych obrażeń.
Castaner wyliczał, że w kilku innych miejscach we Francji doszło do wypadków, w których byli ranni. Do wypadków dochodziło, gdy kierowcy próbowali omijać lub przebijać się przez blokady.
Protesty we Francji mają związek ze wzrostem cen benzyny. Protestujący wyrażają jednak również niezadowolenie z rządów prezydenta Emmanuela Macrona.
W Paryżu na Polach Elizejskich ok. 50 demonstrantów krzyczało "Macron zrezygnuj!". Policja nie dopuściła ich jednak w pobliże Pałacu Elizejskiego, siedziby prezydenta Francji.