Urzędówki: Niezawisłość adwokacka zagrożona przez ekonomiczne uzależnienie od sądu

Młodzi adwokaci ulegli wizji legendarnie wysokich zarobków. W naszych realiach okazała się daleka od rzeczywistości, ponieważ rynek usług prawnych w Polsce jest bardzo płytki – pisze adwokat Stefan Jaworski.

Aktualizacja: 06.09.2015 09:17 Publikacja: 05.09.2015 19:30

Urzędówki: Niezawisłość adwokacka zagrożona przez ekonomiczne uzależnienie od sądu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Otwarcie zawodu adwokata spowodowało niebywały napływ młodych ludzi do adwokatury. Wstąpili w jej szeregi w przekonaniu, że wystarczy przywdziać togę z zielonymi wypustkami i krociowe zyski są gwarantowane. Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo brutalna, bo o zyskach większość młodych adwokatów może tylko pomarzyć. Prawdopodobnie spora część kancelarii adwokackich ledwie zarabia na koszty – albo i nie. Kancelarie, które nieźle sobie radzą, podnajmują już na godziny sale konferencyjne tym, których nie stać na opłacenie czynszu co miesiąc. Nic też dziwnego, że młodzi źródeł zarobkowania zaczęli upatrywać w sprawach z urzędu. Wynagrodzenie może nie jest za wysokie, a za prowadzenie niektórych rodzajów spraw wprost śmieszne, za to pewne, ponieważ płatnikiem jest tutaj Skarb Państwa.

Problem stawek adwokackich za prowadzenie spraw z urzędu, bardzo długo zaniedbywany przez adwokaturę, ostatnimi czasy stał się niezwykle palący. Do tego stopnia, że w Warszawie 30 czerwca 2015 r. wydarzyła się rzecz bez precedensu: adwokaci „wyszli na ulice" z żądaniem podwyższenia stawek. Nic w tym złego, że za wykonaną pracę chcą godziwej zapłaty. Przed otwarciem zawodu głównym źródłem utrzymania adwokatów była własna praktyka, a sprawy z urzędu finansowo nic nie znaczyły. Rynek zmienił się jednak diametralnie i młodzi adwokaci, tak przecież liczni, nie mają najmniejszej szansy, aby na nim zaistnieć.

Klient musi im ufać

Jest grupa zawodów, które nie poddają się nowoczesnym formom marketingu. Opierają się na przeświadczeniu klienta, że trafił do wybitnego specjalisty i sprawa jest w dobrych rękach. Czyli klient musi mieć zaufanie, którego nabrał na podstawie rekomendacji innych osób. Dla przykładu nikt nie idzie z chorym dzieckiem do lekarza pediatry, bo ma fajną stronę internetową, tylko szuka się kontaktu i rekomendacji w rodzinie, wśród przyjaciół lub znajomych. Identycznie sprawa wygląda w adwokaturze, ponieważ klient trafia do konkretnego adwokata, bo polecili go inni. Działa tutaj tak zwany marketing szeptany.

Niestety, dzisiaj młodzi adwokaci nie mogą być polecani, bo nikt do nich nie przychodzi. Padli ofiarą ułudy legendarnie wysokich zarobków, jaką stworzyli im politycy, co w naszych realiach okazało się nieprawdą, ponieważ rynek usług prawniczych w Polsce jest bardzo płytki.

Przyczyny tego są różne, ale ramy tego artykułu nie pozwalają na ich analizę. Dość stwierdzić, że dzisiaj polski rynek usług prawniczych nie wchłonie aż tylu prawników. Co to może oznaczać dla młodych adwokatów? Bez wątpienia zmuszeni są do poszukiwania różnych form zarobkowania lub też nawet do zmiany zawodu. Dlatego właśnie prowadzenie spraw z urzędu stało się bardzo popularne i jest to często jedyne źródło ich utrzymania.

Nowe sytuacje niosą jednak nowe zagrożenia, które trzeba jak najwcześniej identyfikować. W tak zarysowanej sytuacji zagrożona może być niezawisłość adwokacka. Dla przypomnienia: art. 1 prawa o adwokaturze w ust. 1 stanowi, że adwokatura powołana jest do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa.

Odważnie i bezkompromisowo

Ustęp 2 stanowi natomiast, że adwokatura zorganizowana jest na zasadach samorządu zawodowego. Zgodnie z ust. 3 adwokat w wykonywaniu swoich obowiązków zawodowych podlega tylko ustawom. Czyli aby właściwie wykonywać swe powinności zawodowe określone w art. 1 ust. 1 prawa o adwokaturze, adwokaci muszą być niezależni w swej działalności od jakichkolwiek organów państwa, administracji lub szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości, czyli sądownictwa i prokuratury.

Tę niezależność ma zapewnić organizacja adwokatury na zasadach samorządu zawodowego i podległość adwokata przy wykonywaniu obowiązków zawodowych wyłącznie ustawom. Jest to norma ustrojowa i gwarancyjna. Norma ta ma gwarantować, że adwokat, występując w obronie praw swojego klienta, zrobi to, kierując się tylko jego interesem w granicach wyznaczonych przez ustawy. Czyli adwokat powinien reprezentować swoich klientów odważnie i bezkompromisowo, co nie oznacza, że nie powinien dostrzegać zalet ugodowego zakończenia sprawy. Nie może jednak czynić kosztem swojego klienta jakiś swoiście pojmowanych uprzejmości sądowi lub prokuraturze na zasadzie: nie będę zadrażniać sytuacji. W sytuacji gdy utrzymuje się wyłącznie z prowadzenia spraw z urzędu, to w istocie jego klientem staje się nie osoba, w imieniu której występuje, tylko ten, kto decyduje o wysokości wynagrodzenia i jego wypłacie, czyli sąd, a konkretnie ten skład, przed którym prowadzi sprawę.

Obrońca między młotem a kowadłem

Prowadzić to może do bardzo niebezpiecznej sytuacji, w której interes klienta zostanie przesłonięty przez interes sądu, a one nie zawsze będą zbieżne. Adwokat może prowadzić sprawę tak, aby nie kolidowało to z sędziowskim wyobrażeniem o niej, licząc na zasądzenie wyższego wynagrodzenia oraz na dalsze wyznaczanie do spraw z urzędu. Takie sytuacje powodują uzależnienie ekonomiczne adwokata od sądów i w rzeczywistości prowadzą do utraty niezależności adwokackiej. Jest to fatalna sytuacja prowadząca do osłabienia jednego z filarów państwa prawa – niezależnej adwokatury. Powstaje zatem fundamentalna kwestia, czy można tej niedobrej tendencji zaradzić, a jeśli tak, to w jaki sposób.

Zauważmy, że tendencja ta jest na razie nieodwracalna. Wobec tego konieczna wydaje się zmiana sposobu finansowania spraw z urzędu i ujęcie prowadzenia tych spraw w inne ramy organizacyjne. Chodzi o to, że sądy musiałyby przestać wyznaczać adwokata do prowadzenia sprawy z urzędu i określać jego wynagrodzenie. Taka właśnie praktyka jest w postępowaniu cywilnym, gdzie na podstawie art. 1173 § 1 kodeksu postępowania cywilnego o wyznaczenie adwokata lub radcy prawnego sąd zwraca się do właściwej okręgowej rady adwokackiej lub rady okręgowej izby radców prawnych.

Zgodnie z § 2 właściwa okręgowa rada adwokacka lub rada okręgowej izby radców prawnych wyznacza adwokata lub radcę prawnego niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie dwóch tygodni, zawiadamiając o tym sąd.

Tylko dla spraw z urzędu

W zawiadomieniu właściwa okręgowa rada adwokacka lub rada okręgowej izby radców prawnych wskazuje imię i nazwisko wyznaczonego adwokata lub radcy prawnego oraz jego adres do doręczeń. Natomiast strona zgodnie § 3 ma prawo wskazać we wniosku adwokata lub radcę prawnego. Wówczas właściwa okręgowa rada adwokacka lub rada okręgowej izby radców prawnych, w miarę możliwości i w porozumieniu ze wskazanym adwokatem lub radcą prawnym, wyznaczy adwokata lub radcę prawnego wskazanego przez stronę. Powyższe rozwiązanie jest połowiczne, bo jednak sąd będzie decydował o wynagrodzeniu pełnomocnika. Należałoby rozważyć odpowiednie zmiany w prawie o adwokaturze, na podstawie których powoływane byłyby kilkuosobowe kancelarie zajmujące się wyłącznie prowadzeniem spraw z urzędu, ale wszystkich: karnych, cywilnych, rodzinnych, pracy i ubezpieczeń społecznych.

Sąd zwracałby się do właściwej okręgowej rady adwokackiej o wyznaczenie adwokata do prowadzenia sprawy z urzędu, a ta wyznaczałaby go, zawiadamiając sąd. Kwestia wynagrodzenia adwokatów za prowadzenie spraw z urzędu powinna być rozwiązana w taki sposób, że corocznie przeznaczane środki z budżetu państwa, zamiast trafiać do budżetów sądów, powinny być kierowane do poszczególnych okręgowych rad adwokackich i te dopiero decydowałyby o ich dalszym przekazywaniu konkretnym kancelariom. Niezwykle istotną sprawą jest to, że kancelarie te nie mogłyby przyjmować spraw z wyboru. Natomiast nie powinno być przeszkód, aby miały prawo wystąpienia z listy kancelarii prowadzących sprawy z urzędu. Należy pamiętać, że nigdzie na świecie nie płaci się za prowadzenie spraw z urzędu według stawek w takiej wysokości jak z wyboru. Jednakże rozwiązanie to mogłoby uelastycznić, a może w jakiś sposób urealnić adwokackie wynagrodzenia za prowadzenie spraw z urzędu.

Autor jest warszawskim adwokatem

Otwarcie zawodu adwokata spowodowało niebywały napływ młodych ludzi do adwokatury. Wstąpili w jej szeregi w przekonaniu, że wystarczy przywdziać togę z zielonymi wypustkami i krociowe zyski są gwarantowane. Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo brutalna, bo o zyskach większość młodych adwokatów może tylko pomarzyć. Prawdopodobnie spora część kancelarii adwokackich ledwie zarabia na koszty – albo i nie. Kancelarie, które nieźle sobie radzą, podnajmują już na godziny sale konferencyjne tym, których nie stać na opłacenie czynszu co miesiąc. Nic też dziwnego, że młodzi źródeł zarobkowania zaczęli upatrywać w sprawach z urzędu. Wynagrodzenie może nie jest za wysokie, a za prowadzenie niektórych rodzajów spraw wprost śmieszne, za to pewne, ponieważ płatnikiem jest tutaj Skarb Państwa.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem