Marek Domagalski: Bajka o tanich politykach

Na naszych oczach rozgrywa się spektakl. Nie dajmy się jednak zwieść politykom, którzy swój pomysł podwyżek traktują po czasie jak gorący kartofel. Że tani polityk to również tania władza.

Aktualizacja: 29.08.2020 08:02 Publikacja: 29.08.2020 00:01

Marek Domagalski: Bajka o tanich politykach

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Gołym okiem widać, że politycy, także opozycji, chcą podwyżek. Powiem więcej: nie ma się co zżymać, nawet niewygaszona epidemia, nie uzasadnia takiej wrzawy.

Bo cóż byłoby nadzwyczajnego, że prezydent, który zarabia teraz 17,8 tys. zł (brutto) i nie dostaje żadnego dodatku na utrzymanie małżonki - pierwszej damy, miałby zarabiać po podwyżkach trochę więcej niż sędzia Sądu Najwyższego, który wykonuje zwykle rutynowe czynności przez nikogo nie poganiany - a zarabia 19,9 tys. zł.

Czytaj także: Posłowie mają dostać ponad 600 zł podwyżki

Pensja posła - obecnie 7,8 tys. zł byłaby zwiększona do 12,5 tys. zł - to spora podwyżka, ale dziesiątki tysięcy prezesów nawet małych spółek i spółdzielni zarabia podobnie lub więcej, także w sektorze publicznym. Osobiście nie podoba mi się obecny model posła zawodowego, może byłoby lepiej gdyby Sejm zwoływano dwa razy do roku na dwumiesięczne sesje - wtedy posłom wystarczyłoby płacić diety, a na życie zarabialiby z własnej profesji adwokata, lekarza czy rolnika. Ale mamy inny model parlamentu.

Nie można też liczyć, że ministrowie, wiceministrowie czy wojewodowie będą dokładać do wykonywanej funkcji. Może i to robią, ale czy nie rozglądają się jak na dłużej zabezpieczyć siebie i dzieci finansowo - a nie każdy jest milionerem. Myślę zresztą, że wielu rodaków, także żyjących skromnie, nie ma nic przeciwko temu, by osoby na wysokich stanowiskach zarabiały dobrze - byle dobrze wykonywały swoje obowiązki.

Powiedzenie, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, należy tym razem odwrócić. Wiadomo, że posłom po obu stronach politycznego sporu zależy na pieniądzach, więc ta wrzawa skrywa inny problem.

Przypuszczam, że chodzi o to, że na serwowanej obywatelom w życiu publicznym narracji, iż z obecną władzą nie ma żadnego porozumienia, ujawniły się pęknięcia. Okazało się, jak by to nie zabrzmiało, że strony tego sporu łączą jednak pewne sprawy, o których potrafią rozmawiać. To prawda, że chodziło o ich pieniądze, ale proponowane podwyżki nie są raczej wygórowane, a o tym można przecież rozmawiać.

Tak samo można i należy rozmawiać o tańszym państwie, o oszczędnościach, choćby w pęczniejącej biurokracji rządowej i samorządowej, rozlicznych mundurówkach i wymiarze sprawiedliwości. Jedno jest pewne, niedostatecznie opłacani politycy i urzędnicy nie rokują taniego państwa.

Gołym okiem widać, że politycy, także opozycji, chcą podwyżek. Powiem więcej: nie ma się co zżymać, nawet niewygaszona epidemia, nie uzasadnia takiej wrzawy.

Bo cóż byłoby nadzwyczajnego, że prezydent, który zarabia teraz 17,8 tys. zł (brutto) i nie dostaje żadnego dodatku na utrzymanie małżonki - pierwszej damy, miałby zarabiać po podwyżkach trochę więcej niż sędzia Sądu Najwyższego, który wykonuje zwykle rutynowe czynności przez nikogo nie poganiany - a zarabia 19,9 tys. zł.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił