John Tyler: przypadkowy prezydent USA

Był pierwszym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, który objął najwyższy urząd w państwie z przypadku. Jego prezydentura stała się przyczyną konstytucjonalnego sporu o uprawnienia wiceprezydenta przejmującego władzę w wyniku śmierci głowy państwa.

Aktualizacja: 13.01.2018 18:26 Publikacja: 11.01.2018 15:01

John Tyler sprawował urząd prezydenta USA w latach 1841–1845

John Tyler sprawował urząd prezydenta USA w latach 1841–1845

Foto: Wikipedia

John Tyler, podobnie jak William Henry Harrison, jego poprzednik na urzędzie prezydenta USA, urodził się w hrabstwie Charles City we wspólnocie Wirginii. Obaj wywodzili się z zamożnych rodzin, których członkowie piastowali wysokie godności w Wirginii. Rodzina Tylerów przybyła do Williamsburga już w XVII wieku. Był to więc ród prawdziwie amerykański, oddany sprawie niepodległości Ameryki Północnej i zaangażowany we wszystkie sprawy publiczne kolonii. John Tyler senior, ojciec przyszłego prezydenta, był plantatorem, sędzią jednego z dystryktów Wirginii i przez trzy lata piastował urząd gubernatora tego stanu. Do udziału w życiu politycznym zachęcił go sam Thomas Jefferson, który był jego przyjacielem ze studiów i z którym w czasie nauki w College of William and Mary dzielił pokój. Do końca życia pozostali wiernymi przyjaciółmi. I z powodu tej przyjaźni John Tyler junior został wyznaczony do wygłoszenia przemowy na pogrzebie Thomasa Jeffersona. Wywiązał się z tego znakomicie. Jego mowa zwróciła uwagę zwolenników partii Jeffersona.

Syn zasłużonego gubernatora Wirginii

Ojciec Johna Tylera sam mógł być doskonałym kandydatem na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Świetnie wykształcony prawnik był amerykańskim patriotą, który w czasie wojny o niepodległość służył w Armii Kontynentalnej w randze pierwszego porucznika 3. Regimentu Wirginii. Po proklamacji niepodległości przez wiele lat reprezentował swoje rodzinne hrabstwo w stanowej legislaturze. I to z jej ramienia został wyznaczony do udziału w debacie na temat kształtu konstytucji USA. Nie należał jednak do zwolenników stworzenia ustawy zasadniczej regulującej życie polityczne młodej republiki. Jako zdeklarowany antyfederalista zagłosował przeciw ratyfikacji tego dokumentu w czasie konwencji ratyfikacyjnej Wirginii, która odbyła się w lipcu 1788 r. w budynku Richmond Theater.

Niechęć Johna Tylera seniora do amerykańskiej ustawy zasadniczej i budowy państwa federacyjnego nie umniejsza zasług, jakie położył dla budowy amerykańskiej niepodległości i samej Wirginii. O szacunku, jakim się cieszył wśród obywateli tego stanu, świadczy fakt, że założone przez niego hrabstwo Ohio w Wirginii Zachodniej po jego śmierci zmieniło nazwę na Tyler County.

Urodzony 29 marca 1790 r. John Tyler junior był wychowywany w domu pełnym tradycji patriotycznych i gorących sporów politycznych. Tylerowie należeli do tzw. arystokracji plantatorskiej. Byli pochodzenia angielskiego, co wbrew gorącym nastrojom republikańskim panującym w społeczeństwie amerykańskim wcale nie stanowiło przeszkody w rozwoju kariery, wręcz nobilitowało ten ród na tle innych. Amerykańska rewolucja występowała przeciw królowi i postfeudalnemu brytyjskiemu porządkowi prawnemu, ale w żaden sposób nie odrzucała wartości i zwyczajów, które kształtowały kulturę anglosaską. Amerykańskie elity zawsze odczuwały tęsknotę do porządku, obyczajowości i tradycji Albionu. Nawet masowy napływ imigracji irlandzkiej, z gruntu wrogiej wszystkiemu, co angielskie, nie zmienił słabości amerykańskiej klasy politycznej do brytyjskiej kultury.

Kuźnia amerykańskiej klasy politycznej

John Tyler jr wychował się na 1200-akrowej plantacji Greenway zbudowanej przez jego ojca w 1776 r. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych miał dwóch braci i pięć sióstr. Nie była to jednak szczęśliwa rodzina. Jego matka zmarła, kiedy chłopiec miał zaledwie siedem lat, a ojciec wychowywał dzieci w surowej, niemal purytańskiej dyscyplinie. Ojciec zawsze stanowił dla Johna niedościgniony wzór. Z tego prawdopodobnie powodu już w wieku 12 lat został przyjęty do słynnego College of William and Mary w Williamsburgu, gdzie studiował jego ojciec i Thomas Jefferson. W przyszłości miał zostać rektorem tej uczelni.

Szkoła założona w 1693 r. przez króla Williama III Orańskiego i współrządzącą z nim królową Marię II początkowo kształciła duchownych dla Kościoła episkopalnego. Dopiero w XVIII wieku przekształciła się w uczelnię o charakterze uniwersyteckim. Król William III Orański podarował jej zawrotną wówczas kwotę 2 tys. funtów i nadał specjalny przywilej pozyskiwania dochodów z ceł z handlu tytoniem i futrami. College w Williamsburgu był drugą po Uniwersytecie Harvarda najstarszą uczelnią w Stanach Zjednoczonych. Wśród jej absolwentów można znaleźć aż trzech prezydentów: Thomasa Jeffersona, Jamesa Monroego i Johna Tylera, a także prezesa Sądu Najwyższego Johna Marshalla, spikera Izby Reprezentantów Henry'ego Claya, 16 członków Kongresu Kontynentalnego i czterech ojców założycieli, którzy złożyli swój podpis pod Deklaracją Niepodległości.

5 grudnia pamiętnego roku 1776 studenci college'u założyli najstarsze w Ameryce bractwo studenckie: Phi Beta Kappa Society (zapisywane greckimi literami ???). Nazwa ta stanowi akronim od greckiego zawołania „Umiłowanie mądrości, przewodniczki życia". John Tyler był prawdopodobnie członkiem tej organizacji, często wiązanej przez poszukiwaczy teorii spiskowych z ruchem wolnomularskim. Phi Beta Kappa Society ustanowiło kodeks honorowy studentów tej uczelni, który w zasadzie obowiązuje do dzisiaj. W XIX wieku studenci innych amerykańskich uczelni, wzorując się na ???, założyli ponad 200 podobnych stowarzyszeń na niemal wszystkich większych uczelniach USA. Choć College of William and Mary był z początku szkołą typowo teologiczną, to właśnie dzięki liberalnemu stowarzyszeniu Phi Beta Kappa już w 1779 r. zostały utworzone tu bardzo nowoczesne jak na owe czasy wydziały medycyny i prawa. O postępowości tej uczelni świadczy fakt, że to właśnie jej absolwenci przyczynili się do uchwalenia w 1786 r. przez Zgromadzenie Generalne Wirginii wzorcowej dla całej Ameryki ustawy o wolności religijnej. Co prawda ustawa zaczynała się od słów: „Zważywszy, że Wszechmogący Bóg stworzył umysł wolny", ale stanowiła najbardziej liberalne w ówczesnym świecie prawo stojące na straży wolności światopoglądowej. I to ten akt prawny posłużył za wzór dla pierwszej poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, gwarantującej wolność słowa i poglądów.

John Tyler, podobnie jak inni studenci College of William and Mary, nasiąkał więc poglądami bardzo liberalnymi, które później owocowały tworzeniem przez nich nowoczesnego prawa Ameryki.

Początki kariery politycznej

W 1807 r., po blisko pięciu latach studiów, 17-letni John Tyler otrzymał dyplom bakałarza prawa. Ze smutkiem opuszczał mury ukochanej Alma Mater. Teraz czekała go dwuletnia praktyka zawodowa w znanej wirginijskiej kancelarii adwokackiej Edmunda Randolpha. W 1809 r. zaledwie 19-letni Tyler mógł otworzyć własną praktykę prawniczą w rodzinnym hrabstwie Charles City.

Zdolności młodego prawnika dostrzegli przyjaciele jego ojca i politycy stanowi. Rok po powrocie do rodzinnej posiadłości Tylerowi zaproponowano fotel reprezentanta hrabstwa Charles City w Izbie Delegatów stanu Wirginia. Młody prawnik odmówił przyjęcia tej oferty, ale już rok później wziął udział w wyborach i zdobył mandat. W niższej izbie stanowej zasiadał przez kolejne pięć lat – do 1816 r. Chociaż zasłużył się jako organizator kampanii wojskowej w wojnie z Brytyjczykami, nie miał innych większych osiągnięć. Zresztą stworzony przez niego oddział nigdy nie wziął aktywnego udziału w walce.

Przełom w karierze Johna Tylera nastąpił dopiero pod koniec 1817 r., kiedy zdobył mandat przedstawiciela Wirginii w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. W czasie blisko czteroletniej obecności w izbie niższej Kongresu nie wykazał się jednak żadnymi osiągnięciami. Chociaż potrafił przemawiać, nie zabierał zbyt często głosu. Wydawało się, że jego polityczna kariera wypala się w bardzo szybkim tempie. Do tego doszły nasilające się kłopoty zdrowotne. Tyler powrócił więc do swojej rodzinnej miejscowości i praktyki adwokackiej.

Ukochana Letitia

W 1808 r. 18-letni student John Tyler poznał swoją rówieśniczkę Letitię Christian, córkę zamożnego plantatora, pułkownika Roberta Christiana. Letitia była skromną, wstydliwą dziewczyną, bardzo oddaną swojej rodzinie. O obyczajowości tamtych czasów świadczy fakt, że John pocałował Letitię dopiero trzy tygodnie przed ślubem, po prawie pięcioletniej znajomości. Do dzisiaj przetrwał tylko jeden list, który Tyler wysłał przed ślubem do swojej przyszłej żony. Świadczy on jednak o wielkim uczuciu, jakim ją darzył. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych pisał do przyszłej pierwszej damy: „Niezależnie, czy będę dalej płynął, czy zatonę w strumieniu fortuny, zapewniam, że nigdy nie przestanę Cię kochać". Pobrali się w 23. urodziny Johna. Uroczystość ślubna odbyła się w Cedar Grove, rodzinnej miejscowości Johna.

Na podstawie zachowanych opinii, kronik i pamiętników ich 29-letnie małżeństwo można ocenić jako bardzo szczęśliwe. Mimo dynamicznie rozwijającej się kariery męża piękna pani Tyler pozostała osobą skromną, starannie unikającą rozgłosu. Nigdy też nie uczestniczyła w życiu towarzyskim męża. W ciągu całej jego kariery jako członka Kongresu tylko raz, zimą 1829 r., przyjechała z Wirginii do Waszyngtonu, aby wziąć udział w oficjalnym przyjęciu dyplomatycznym. Niestety, w 1839 r. doznała rozległego udaru mózgu, który spowodował paraliż. Resztę życia spędziła przykuta do łóżka.

Tylerowie mieli siedmioro dzieci – cztery córki i trzech synów. O klasie tej rodziny świadczy fakt, że wszystkie dzieci odebrały staranne wykształcenie i odniosły sukcesy zawodowe i rodzinne. Dwaj synowie – Robert i John – podobnie jak ojciec zostali prawnikami, zaś najmłodszy Tazewell został lekarzem i zasłynął jako konfederacki chirurg wojskowy podczas wojny secesyjnej.

Polityczny maverick

Po dwuletniej przerwie w polityce John Tyler znowu wrócił do spraw publicznych w 1823 r., kiedy został reprezentantem rodzinnego hrabstwa w legislaturze stanowej Wirginii. Nie zagrzał tu jednak długo miejsca. W 1825 r. został wybrany na gubernatora Wirginii i sprawował ten urząd przez następne trzy lata. Mieszkańcy stanu mieli bardzo dobrą opinię o jego rządach. Gubernator Tyler zapoczątkował programy budowy dróg, kanałów i mostów, co znacząco wpłynęło na rozwój tego stanu. Amerykańska klasa polityczna zwróciła uwagę na jego zdolności organizacyjne. W 1827 r. Partia Demokratyczna zaproponowała mu kandydowanie do Senatu Stanów Zjednoczonych. Wybory wygrał bez problemu, a w 1836 r. został nawet na rok przewodniczącym pro tempore Senatu. Nie był jednak zwolennikiem liberalnej wizji państwa promowanej przez Partię Demokratyczną, dlatego w 1836 r. definitywnie zerwał więzi z tą formacją. Konserwatysta Tyler był przeciwnikiem silnego rządu federalnego i propagował pogląd, że zakres władzy Waszyngtonu określają poszczególne stany, a nie Kongres.

Dziwny był też jego stosunek do niewolnictwa. Jako południowiec wierzył, że stanowi ono fundament gospodarki rolniczego Południa. Jednocześnie, mimo że sam był właścicielem niewolników, głosował za zakazem importu niewolników oraz handlowania nimi w stołecznym Dystrykcie Kolumbii. Podobne rozdwojenie reprezentował wobec niektórych kontrowersyjnych pomysłów prezydenta Andrew Jacksona. Kategorycznie sprzeciwił się wysłaniu wojsk federalnych do Karoliny Południowej w celu siłowego utrzymania tego stanu w unii.

Tyler nie był typem gracza zespołowego. Politycy dostrzegali w nim indywidualistę kierującego się jedynie własnymi ocenami moralnymi, a nie interesami partyjnymi. To spowodowało, że ani wigowie, ani demokraci nie chcieli go widzieć w swoich szeregach. W 1836 r. ubiegał się o poparcie przez wigów jego kandydatury na urząd wiceprezydenta. Partia nie zapomniała mu jednak, jak w 1833 r. wbrew stanowisku wigów głosował za upomnieniem przez Senat prezydenta Jacksona, że narusza on konstytucyjne prawa poszczególnych stanów. Wydawało się, że to koniec kariery Johna Tylera.

Niespodziewana wiadomość

Po powrocie do Wirginii John Tyler długo nie zagrzał miejsca na rodzinnej plantacji. Już w 1838 r. został wybrany na przewodniczącego Virginia African Colonisation Society. Celem tego stowarzyszenia była pomoc w osadnictwie wyzwolonych Murzynów amerykańskich w Afryce. Rok później powrócił do polityki, zdobywając po raz kolejny mandat do legislatury stanowej Wirginii. Jego największą ambicją polityczną było zostanie wiceprezydentem. W rzeczywistości nigdy nie aspirował do rządzenia Stanami Zjednoczonymi. Wbrew pozorom urząd wiceprezydenta był dla niego wymarzoną posadą.

Wiceprezydenci nie mają żadnego wpływu na decyzje podejmowane w Białym Domu, ale mogą kształtować pewne decyzje w Senacie. Wiceprezydent jest z urzędu przewodniczącym Senatu USA. Co prawda może wziąć udział w głosowaniu jedynie w wypadku równego podziału głosów, ale wówczas jego głos jest decydujący. Na co dzień zastępuje go przewodniczący Senatu pro tempore. Posada wiceprezydenta jest więc najwygodniejszą i dobrze płatną funkcją publiczną w rządzie federalnym. Niewiele odpowiedzialności w zamian za szereg przywilejów protokolarnych i stałą pensję. A na tej Johnowi Tylerowi zależało szczególnie, ponieważ był człowiekiem wiecznie zadłużonym. O jego kłopotach finansowych wiedziało niewiele osób, ale bywały dni, kiedy przyszły prezydent nie miał grosza w portfelu. Stała opieka nad sparaliżowaną Letitią jedynie pogłębiała kłopoty finansowe Tylerów. Stabilna posada i stały dochód były teraz dla nich ważniejsze niż wszystko inne.

Wigowie, początkowo niechętni Tylerowi, uznali, że jego kandydatura jako południowca będzie równowagą dla pochodzącego z pogranicza Williama Henry'ego Harrisona. W 1840 r. kandydaci Partii Wigów wygrali wybory prezydenckie. John Tyler był przekonany, że czekają go cztery spokojne lata na ciepłej posadzie wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie zdążył się jednak dobrze urządzić w swoim gabinecie, kiedy dotarła do niego najbardziej zdumiewająca wiadomość w jego życiu.

Rankiem 5 kwietnia 1841 r. do Williamsburga, gdzie akurat przebywał wiceprezydent Tyler, przybył wysoki rangą urzędnik Departamentu Stanu Fletcher Webster, syn sekretarza stanu Daniela Webstera. Poprosił, żeby obudzono Johna Tylera ze względu na bardzo ważną wiadomość z Waszyngtonu. Kiedy wiceprezydent się pojawił, Webster wręczył mu w milczeniu list od członków rządu. Zdumiony Tyler wyczytał w nim, że poprzedniego dnia zmarł prezydent William Henry Harrison i członkowie gabinetu oczekują jego powrotu do Waszyngtonu w celu objęcia rządów nad państwem. Nie zachował się opis reakcji Tylera na tę wiadomość, wiemy natomiast, że spokojnie się spakował, zjadł śniadanie i bez pośpiechu wyjechał do Waszyngtonu. Następnego dnia został zaprzysiężony na dziesiątego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Prezydent bez zaplecza politycznego

Dla waszyngtońskich elit ta sytuacja była całkowitym novum. Nigdy dotąd wiceprezydent nie przejmował władzy w wyniku śmierci głowy państwa. W dodatku Tyler nie był nawet wigiem ani demokratą, lecz politykiem stojącym całkowicie z boku wszelkich debat politycznych. Od razu wybuchł też spór, czy powinien zostać zaprzysiężony na prezydenta, skoro raz już składał przysięgę na wierność konstytucji. Senator William Allen z Ohio zgłosił nawet propozycję zdelegalizowania przysięgi prezydenckiej złożonej przez Johna Tylera i ogłoszenia nowych wyborów prezydenckich. Projekt ten upadł, a przejęcie władzy przez Tylera stało się precedensem, na który w przyszłości mieli się powoływać wszyscy wiceprezydenci obejmujący najwyższy urząd w państwie po śmierci lub impeachmencie swojego szefa.

Mimo że zaprzysiężenie stało się faktem, 51-letni John Tyler, najmłodszy prezydent w dotychczasowej historii USA, był w opinii wielu polityków jedynie urzędnikiem pełniącym obowiązki szefa rządu. Od razu przylgnęły do niego złośliwe przydomki „Jego Przypadkowość" lub „Przypadek Przypadku". Ale Tyler wcale nie czuł się jak prezydent z przypadku. Jeszcze w dniu zaprzysiężenia zwołał posiedzenie rządu i zapowiedział, że zamierza być ścisłym konstrukcjonistą (strict constructionist), który uznaje jedynie taki zakres władzy federalnej, jaki ściśle określa ustawa zasadnicza.

Brak silnego zaplecza partyjnego na Kapitolu okazał się jednak dla niego kłopotliwy. Wigowie z Północy stworzyli wprawdzie koalicję z konserwatystami z Południa i dzięki temu wygrali wybory prezydenckie dla Williama Harrisona, ale cały czas dzielił ich stosunek do niewolnictwa. Tyler zaś był uważany za typowego przedstawiciela interesów Południa i zwolennika utrzymania niewolnictwa w niezmienionej postaci. Jego poglądy nie podobały się wigom, którzy byli nie tyle abolicjonistami, ile raczej obrońcami interesów handlowych i przemysłowych stanów północnych i zachodnich, coraz silniej konkurujących z rolniczym Południem. Ich głównym reprezentantem był faktyczny założyciel Partii Wigów, były sekretarz stanu Henry Clay, który po zaprzysiężeniu Tylera nie ukrywał swoich prezydenckich ambicji. Clay był pierwszym zdeklarowanym amerykańskim nacjonalistą, głoszącym konieczność ekspansji terytorialnej Stanów Zjednoczonych.

Wierzył, że po pierwszej kadencji prezydenckiej Williama Harrisona zjednoczy elity partyjne wokół swojej kandydatury na prezydenta. Śmierć Harrisona i przypadkowa prezydentura Johna Tylera całkowicie popsuły mu plany. Clay zdawał sobie sprawę, że w przeciwieństwie do chorowitego Harrisona prezydent Tyler zablokuje mu drogę do Białego Domu. Jedyną formą obrony pozostawał atak. Clay złożył Kongresowi szereg propozycji ekspansjonistycznych, o których Tyler nie chciał nawet słyszeć. Dwukrotne weto prezydenta wywołało demonstracje nacjonalistów. Sytuacja polityczna była tak napięta, że 11 września 1841 r. cały gabinet Johna Tylera z wyjątkiem sekretarza stanu Daniela Webstera podał się do dymisji. Prezydent został sam na scenie politycznej, całkowicie opuszczony przez wigów i krytykowany przez demokratów. Grożono mu nawet zamachem na życie i impeachmentem za zdradę. Nigdy wcześniej żaden prezydent nie był tak publicznie lżony i poniżany przez swoich przeciwników politycznych. Do tego doszły kłopoty rodzinne. Trzy dni przed dymisją gabinetu w Białym Domu zmarła Letitia Tyler, ukochana żona prezydenta. Została pochowana w rodzinnej miejscowości Cedar Grove.

Południowiec, który wierzył w jedność unii

Prezydentura Johna Tylera jest oceniana przez historyków jako słaba. Szefowi rządu brakowało inicjatywy w sprawach krajowych. Nieco lepiej wyglądała polityka zagraniczna, choć i tu zdarzały się poważne uchybienia, jak choćby fiasko planu zakupu Kalifornii. Ale były też spektakularne sukcesy. Po długich i żmudnych negocjacjach Tylerowi udało się doprowadzić do akceptacji przez Kongres aneksji Republiki Teksasu oraz podpisania korzystnego dla Stanów Zjednoczonych traktatu granicznego z Wielką Brytanią.

Kwestia przymuszenia parlamentarzystów do głosowania nad aneksją Teksasu stała się przedmiotem nagonki na Tylera podczas kampanii wyborczej 1844 r. Prezydent wystartował do walki o drugą kadencję pod hasłem „Tyler and Texas". Uważał się bowiem za człowieka, który swoim uporem doprowadził do inkorporacji tego olbrzymiego stanu. Reakcje wyborców na wiecach głęboko go rozczarowały. Zdał sobie sprawę, że jest znienawidzony, a jego szanse na wygraną są niewielkie. Dlatego na pewnym etapie kampanii wycofał się z wyścigu do Białego Domu, oddając miejsce kandydatowi Partii Demokratów Jamesowi K. Polkowi. Trzy dni przed opuszczeniem Białego Domu podpisał układ o aneksji Teksasu, co zostało odebrane jako policzek dla nowo wybranego prezydenta elekta. Istnieje bowiem niepisana zasada, że tego typu poważne decyzje są przekazywane następcy.

4 marca 1845 r. John Tyler opuścił Biały Dom w towarzystwie młodszej od niego o 30 lat drugiej żony Julii Gardiner, którą poślubił 26 czerwca 1844 r. Wyjeżdżał z Waszyngtonu, mając zaledwie 54 lata. Choć przegrał walkę o drugą kadencję, był człowiekiem spełnionym i w dodatku nieprzytomnie zakochanym w swojej 24-letniej żonie. Resztę życia spędził w Wirginii, dzieląc czas między zajęcia na plantacji i pracę rektora na ukochanym College of William and Mary. Przez kolejne 18 lat Julia urodziła mu siedmioro dzieci. Łącznie z pierwszego i drugiego małżeństwa miał 14 dzieci.

Do ostatniej chwili próbował swoim autorytetem zapobiec wybuchowi wojny domowej. W 1861 r. przewodniczył w Waszyngtonie konferencji, która miała uchronić Amerykę przed największą katastrofą w jej historii. Kiedy nie udało mu się osiągnąć tego celu, z ciężkim sercem zgodził się na wybór do konfederackiej Izby Reprezentantów. Choć kochał Południe i wierzył w słuszność utworzenia Skonfederowanych Stanów Południa, cały czas miał nadzieję na zjednoczenie państwa, którego niegdyś był prezydentem. Nie doczekał jednak tej chwili. 12 stycznia 1862 r. doznał zawału serca i po sześciodniowej agonii zmarł w wieku 71 lat. Spoczął w mogile na cmentarzu Hollywood w Richmond, zaledwie 10 metrów od grobowca jednego ze swoich poprzedników, prezydenta Jamesa Monroego.

12 kwietnia 1945 r., niemal sto lat po opuszczeniu Białego Domu przez Johna Tylera, jego krewny, wiceprezydent Harry Truman, dowiedział się o śmierci Franklina D. Roosevelta. On także, podobnie jak jego przodek, miał zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych z przypadku.

John Tyler, podobnie jak William Henry Harrison, jego poprzednik na urzędzie prezydenta USA, urodził się w hrabstwie Charles City we wspólnocie Wirginii. Obaj wywodzili się z zamożnych rodzin, których członkowie piastowali wysokie godności w Wirginii. Rodzina Tylerów przybyła do Williamsburga już w XVII wieku. Był to więc ród prawdziwie amerykański, oddany sprawie niepodległości Ameryki Północnej i zaangażowany we wszystkie sprawy publiczne kolonii. John Tyler senior, ojciec przyszłego prezydenta, był plantatorem, sędzią jednego z dystryktów Wirginii i przez trzy lata piastował urząd gubernatora tego stanu. Do udziału w życiu politycznym zachęcił go sam Thomas Jefferson, który był jego przyjacielem ze studiów i z którym w czasie nauki w College of William and Mary dzielił pokój. Do końca życia pozostali wiernymi przyjaciółmi. I z powodu tej przyjaźni John Tyler junior został wyznaczony do wygłoszenia przemowy na pogrzebie Thomasa Jeffersona. Wywiązał się z tego znakomicie. Jego mowa zwróciła uwagę zwolenników partii Jeffersona.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar