Złoty wiek Ameryki. Dwight Eisenhower, cz. IV
Lata 50. XX wieku przeszły do historii USA jako okres największego rozkwitu gospodarczego i powszechnego dobrobytu. Po dwóch dekadach biedy spowodowanej skutkami wielkiego kryzysu i ograniczeń wynikających z przestawienia gospodarki na tory wojenne nareszcie nadciągał czas powszechnej szczęśliwości.
Czy prof. Jerzy Bralczyk miał rację? Ostrożnie z tym uczłowieczaniem
Wielka wrzawa podniosła się w naszym zacnym kraju nad Wisłą, kiedy znakomity językoznawca, profesor Jerzy Bralczyk, odnosząc się do wielowiekowej tradycji języka polskiego, orzekł, że nazywanie pewnych zjawisk w odniesieniu do zwierząt powinno różnić się od opatrywania nazwą tych samych zdarzeń u ludzi. Profesor zanegował trzy takie wyrazy: „adoptować”, „umierać” i „osoba”. Innymi słowy i w dużym skrócie: pies lub kot nie jest osobą, którą się adoptuje, ani osobą, która umiera. Niemające cech osobowych zwierzęta są zatem po prostu udomowiane i żyją u boku ludzi, póki nie zdechną.