Jak informuje Christian Jaeger, dyrektor zarządzający stowarzyszenia firm pogrzebowych Nadrenii Północnej-Westfalii, braki nie doprowadziły jeszcze do przełożenia żadnego pogrzebu. Jego zdaniem kiedyś popularniejsze było niesienie trumien przez przyjaciół lub rodzinę, ale obecnie rodziny są mniej „zżyte ze sobą”. Mimo zapotrzebowania, osoby niosące trumnę nie są zatrudniane etatowo, a tylko okazjonalnie.

Czytaj także: Testament to mało. Zadbajmy o pieniądze na wypadek śmierci

Powoduje to, że do tej roli zatrudniani są studenci i emeryci, aby, jak mówi Jaeger, „sobie dorobić”. Ci ostatni sprawiają jednak problemy. „Zmarli są dużo, dużo ciężsi niż kiedyś, z trumną i kwiatami ciężar dochodzi do 200 kg, które musi udźwignąć 6 osób” mówi Michael Wasch z domu pogrzebowego Weber w Dortmundzie.

Składanie trumny do grobu jest też coraz mniej popularne w Niemczech – obecnie 70 proc. mieszkańców tego kraju życzy sobie kremacji, a lżejszą od trumny urnę najczęściej niesie ksiądz lub ktoś z rodziny.