W tej kampanii wygląda to jednak trochę inaczej. Nie tylko kandydaci walczą ze sobą, ale rywalizują także dwie wizje Polski oraz, po prostu - dwie Polski. A wynik tej rywalizacji zależy nie tylko od jakości kampanii, jej pomysłów, dynamiki marketingowej i efektywności w dotarciu do różnych grup wyborców. Tak naprawdę zależy od stanu naszej świadomości oraz mobilizacji.
Rafał Trzaskowski jest z nadziei, a Andrzej Duda ze strachu.
Siła przekazu Dudy wynika tak, jak w 2015 roku z trafienia w społeczne lęki i obawy ubieranie w słowa i symboliczne obrazy.
Wówczas było to wmawiane na szeroką skalę poczucie dewastacji kraju docierające jednak do realnych pokładów ludzkiego niezadowolenia, niespełnienia, niedocenienia, a nawet w subiektywnym odbiorze do bycia poniżanym i wykluczanym. Wydobyto zagrożenia dla odczuwanego na co dzień bezpieczeństwa - na które odpowiedzią miał być nowy, świeży i silny mocą wszechwładnego państwa prezydent. Teraz - Duda z szybkością karabinu maszynowego generuje różne lęki społeczne. Takie, jak te z wyborów parlamentarnych 2015 roku, kiedy uruchomiono wielką maszynerię nienawiści do obcych opartą na lękach przed uchodźcami, czy wszystkimi wyglądającymi odmiennie.
W skamielinie teorii spiskowych oraz mitologii strachu jest wszystko: Niemcy - jak zawsze od czasów Krzyżaków i krzywdy Drzymały, geje - jak zwykle w parafiańskiej Polsce, co czyni nas dziwolągiem w świecie, ubecy - jako sprawcy cierpień Polski po 1945 roku aż do dziś, elity z Warszawki i Krakówka - bo to one nie szanują zwykłego człowieka, a nawet - szczepienia!! ( jest nieodpowiedzialne, by urzędujący prezydent zapowiadał niechęć do szczepień, także tych, których jeszcze nie ma - przeciw Koronawirusowi). Andrzej Duda jako człowiek budujący swój przekaz i potencjalną siłę na strachu ( klasycznie dla populistycznej machiny propagandowej) stawia właśnie na „zwykłego człowieka”. I jego zagubienie w nadmiernie szybko zmieniającym się świecie, potrzebę oparcia się na władzy, która go poprowadzi za rękę, kompensacyjne łaknienie satysfakcji z dumy narodowej. Od miesięcy buduje je w swoich przemówieniach premier Morawiecki uruchamiając masową wyobraźnię - gigantomanią nikomu niepotrzebnych projektów, czy groźbą zapaści i utraty narodowych szans, kiedy wygrałby Trzaskowski.