Fatalna sytuacja finansowa firmy, widmo zwolnień pracowników, ciężka choroba w rodzinie przedsiębiorcy – to nie wystarczy, aby skarbówka zrezygnowała z podatku.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że maleje kwota umorzeń podatkowych zaległości. Eksperci potwierdzają, że skarbówkę coraz trudniej namówić na ulgę.
– Fiskusa nie przekonują argumenty biznesowe: o trudnej sytuacji gospodarczej, załamaniu koniunktury, skurczeniu rynku – mówi Dariusz Malinowski, doradca podatkowy, szef zespołu ds. postępowań podatkowych i sądowych w KPMG. – Nie pomaga też tłumaczenie, że wyegzekwowanie podatku spowoduje konieczność ograniczenia produkcji i zwolnienia pracowników. Urzędy odpowiadają, że ryzyka prowadzenia działalności nie można przerzucać na Skarb Państwa i że wszyscy muszą mieć równe prawa.
Bez taryfy ulgowej
– Skarbówki nie wzrusza też trudna sytuacja materialna podatników – mówi doradca podatkowy Grzegorz Gębka. – Zetknąłem się z sytuacją, w której urząd nie chciał umorzyć podatku przedsiębiorcy, którego małżonek był chory na raka. Nie miał pieniędzy na daninę, bo większość oszczędności przeznaczał na leczenie.
Janusz Menkina, właściciel biura rachunkowego, dodaje, że firmy, zwłaszcza małe, często mają opory przed występowaniem z wnioskiem o umorzenie. – Po pierwsze, nie wierzą w pozytywną decyzję. Po drugie, przeraża je ogrom biurokracji. Przedsiębiorca, który idzie do urzędu z zamiarem złożenia wniosku o ulgę, na starcie dostaje plik formularzy do wypełnienia. Umorzenie jest bowiem formą pomocy publicznej, dlatego procedura jest mocno sformalizowana – tłumaczy.