W opublikowanym kilka dni temu sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" ludowcy nadal znajdują się pod progiem wyborczym z 4-proc. poparciem. Jednak w stosunku do poprzedniego miesiąca jest to wzrost o blisko połowę. Może powoli zaczynają przynosić efekty zmiany w partii oraz odcięcie się od liberalnej opozycji i Komitetu Obrony Demokracji.
PSL dostał się do Sejmu, ledwo przekraczając próg wyborczy, co dało mu zaledwie 16 mandatów poselskich. Wkrótce potem dotychczasowego lidera Janusza Piechocińskiego zastąpił zaledwie 35-letni Władysław Kosiniak-Kamysz. Nowy lider podjął się karkołomnego zadania, którym jest utrzymanie partii na politycznej mapie.
Pierwsze miesiące obecnej kadencji Sejmu nie mogły go napawać optymizmem. Decyzją PiS ludowcy nie mają swojego przedstawiciela w Prezydium parlamentu ani przewodniczącego żadnej z komisji, a w tej ds. specsłużb w ogóle nie mają posła. W połowie lutego media rozpisywały się o tym, że PiS uderzył w najczulszy punkt PSL i wymiótł ludzi stronnictwa z agencji rolnych. Paradoksalnie te decyzje poprawiły wizerunek ludowców, bo osłabiły zarzuty o nepotyzm.
Zejść z linii strzału
Ataki władzy na partię Kosiniaka-Kamysza ustały, co łączy się z dwoma wydarzeniami. W maju lider PSL wyłamał się z frontu opozycji i wziął udział w sejmowych rozmowach na temat Trybunału Konstytucyjnego z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim oraz Jarosławem Kaczyńskim. Prezes PiS ocenił je potem jako „bardzo konstruktywne". Inne postanowienie, które ociepliło relacje z obecną władzą, to decyzja ludowców, aby odciąć się od marszów KOD. – Przewodniczący chce pokazać, że różnimy się od PiS, ale też od zacietrzewionej opozycji – mówił „Rzeczpospolitej" Dariusz Klimczak, wiceprezes PSL. Wypowiedź z końca lipca pokazuje zmianę nastawienia w stosunku do niedawnych sojuszników.