W najbliższą środę, 18 października, prof. Vytautas Landsbergis kończy 85 lat. Chociaż nazywamy go prezydentem - technicznie był głową państwa litewskiego od 1990 do 1992 r. - to gdyby nie litewska skromność i brak patosu, miałby prawo nosić, tak jak Kemal Atatürk, imię ojca wyzwolonej z rosyjskiej niewoli Litwy.
Wiadomo, że jasność myśli przekłada się na jasność mówienia. Prof. Landsbergis mówi płynnie w wielu językach, w tym po polsku, angielsku i rosyjsku (w tym ostatnim chyba niechętnie). W każdym z nich wyraża się nadzwyczaj precyzyjnie i między innymi tym poderwał Litwinów do walki o niepodległość, wpierw jako współzałożyciel, później przewodniczący Sąj?disu. 11 marca 1990 r. przewodniczył sesji parlamentu (jeszcze Litewskiej SRS), na której proklamowano niepodległą Republikę Litewską. Osłabiona Moskwa ciągle jednak gotowa była walczyć i próbowała zbrojnie pokonać pierwsze niepodległe państwo, które jej uciekało, ale przykład Litwy okazał się zaraźliwy i ze wszystkimi naraz już nie mogła walczyć.
Postawa Litwinów z Landsbergisem na czele była dla wielu innych republik ZSRS przykładem i natchnieniem. Prof. Landsbergis uważa, że właśnie okres między 1989 i 1991 r. był tym, w którym można – a nawet trzeba – było dokonywać przełomowych wyborów, czy stać się państwem niezależnym od Rosji, od komunizmu i KGB, w którym ludzie mieliby najwięcej możliwości działania. Zastanawiam się, co musieli w tym czasie myśleć Litwini czy Estończycy domagający się z narażeniem życia wyjścia wojsk sowieckich, gdy w tym samym czasie polski prezydent i czołowa gazeta w Polsce tłumaczyli, że te wojska należy na razie w kraju zostawić.
Vytautas Landsbergis jest jednym z niewielu polityków, którzy robią wrażenie, jakby nigdy nie zetknęli się z zakłamanym językiem komunistycznym, tą nowomową, tym „dialektycznym" bełkotem, który sączył się ze wszystkich stron. Dla niego 2+2 jest zawsze 4, białe białym, a czerwone czerwonym. Może dlatego był w młodości wybitnym szachistą.
W latach 2004–2014 był deputowanym do Parlamentu Europejskiego i chyba właśnie on przysparzał najwięcej kłopotów lewicy, liberałom i politycznym ignorantom, piętnując komunizm jako system i Rosję jako groźne imperialistyczne mocarstwo. Gdy w europarlamencie debatowano nad zakazem symboli nazistowskich, Landsbergis domagał się, by do tej rezolucji dodać zakaz używania symboli komunistycznych. Sierp i młot na równi ze swastyką są najgorszą anatemą dla lewicy europejskiej, która ciągle lubi czerwone flagi i chce choćby Lenina uchronić od śmierci historycznej.