Plus Minus: Przez prawie całe lata 20. pracował pan w ministerstwach, w latach 1922–1929 w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ministrowie zmieniali się bardzo często, miał pan w tym czasie aż 19 zwierzchników.
Jan Skotnicki: Powiedzmy inaczej, przetrzymałem ich aż 19. Otóż ci „ludzie góry", zwani ministrami, poza różnymi twarzami i drobnymi powierzchownymi odrębnościami mieli wszyscy pewne cechy wspólne. Byli przede wszystkim prawie wszyscy pewni siebie, gdy obejmowali stanowiska, bardzo niepewni w środkowej fazie swego urzędowania, a zdziwieni, zaskoczeni, rozżaleni i zażenowani, gdy ustępowali. Przeważnie byli to ludzie żądni władzy, żądni, by odgrywać efektowną rolę mężów stanu. Urzędowanie nowego ministra zaczynało się stale od tak zwanego „odbiurokratyzowania" aparatu ministerialnego, przez wtłoczenie go w jeszcze większe zbiurokratyzowanie. Do dawnych bowiem przepisów, instrukcji i okólników każdy nowy minister dodawał jeszcze parę nowych instrukcji i okólników, wobec czego urzędnicy coraz bardziej pogrążali się w papierkach, a teki z okólnikami pęczniały.