Problemy z ubezpieczeniem i prawem do bezpłatnego leczenia nie są nowe. Miał je rozwiązać, przynajmniej częściowo, system eWUŚ. Ale jak się łatwo domyślić, niczego nie rozwiązał. Do systemu przekazywane są często nieaktualne dane albo trafiają tam z opóźnieniem. Część osób, które ubezpieczenie ma, wciąż wyświetla się na czerwono – czyli tak, jakby go nie miała. By móc się leczyć, muszą składać oświadczenia, że jednak mają ubezpieczenie zdrowotne. Przy tej okazji część składa oświadczenia fałszywe. Niektórzy bowiem nie wiedzą, że ubezpieczenia już nie mają albo że nie dopełnili biurokratycznych obowiązków.

Do budżetu NFZ ma wrócić 73 mln zł. Niby dużo. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę roczne koszty funkcjonowania Funduszu, które wynoszą 735 mln zł, okaże się, że to niewiele – 10 proc. Może prościej byłoby – jeśli nie da się usprawnić eWUŚ, ograniczyć koszty działania NFZ. Na początek wystarczy o 10 proc. Nie trzeba będzie podejmować mniej lub bardziej pozorowanych działań dotyczących odzyskiwania pieniędzy za leczenie. NFZ nie windykuje bowiem pieniędzy dlatego, że liczy się dla niego każda złotówka. Do takich działań zobowiązują go przepisy, a nawet on musi ich przestrzegać. Wysyła więc komorników do tych, którzy dostali bezpłatną pomoc, a nie mieli do niej prawa.