W historii polskiego jazzu są trzy punkty startowe: rok pierwszego festiwalu w Sopocie – 1956, pierwsze warszawskie Jazz Jamboree w 1958 r. oraz o dziesięć lat późniejsze powołanie Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego.
Jednym z organizatorów uroczystej gali jest Piotr Matla, który zdradza pomysł na koncert: – Choć jubileusz zobowiązuje, a jest się czym chwalić z perspektywy pięciu dekad, to chcemy przede wszystkim pokazać młodą twarz polskiego jazzu – mówi. – Zaprosiliśmy kwiat młodego środowiska do tworzonego na potrzeby koncertu big-bandu.
Młodzi instrumentaliści spotkają się z gwiazdami jazzowej piosenki m.in. Stanisławem Soyką i Lorą Szafran, by wspólnie zaprezentować radosną i taneczną muzykę, czyli swing. Prace aranżacyjne także powierzono młodym artystom – Piotrowi Scholzowi i Maćkowi Kądzieli, którzy przygotowali własne wersje polskich i amerykańskich szlagierów, by przypomnieć, że jazz to muzyka rozrywkowa, rytmiczna, nadająca się do tańca, bo od niego wzięła początek.
Będą zarówno szlagiery Benny'ego Goodmana, Duke'a Ellingtona i Charlesa Mingusa, jak i utwory Juliusza Loranca, Krzysztofa Komedy czy Henryka Kuźniaka. To ma być wspomnienie czasu, kiedy jazz był przejawem nonkonformizmu i przedstawiany był przez ówczesne władze jako owoc „zgniłego Zachodu". Ale to również muzyczna podróż do ery swingu, pulsującego rytmu, nieposkromionych improwizacji.
Jazzowe skojarzenia zmierzają ku latom 50. XX wieku, ale jazz obecny był u nas na tanecznych parkietach już w dwudziestoleciu międzywojennym. Dlatego organizatorzy nadali poniedziałkowemu wieczorowi znamienny tytuł „Swing a la Moderne – 100 lat Niepodległej – 50 lat PSJ", a historia ma sobie podać rękę ze współczesnością.