Rzeczpospolita: Podtytuł tegorocznej edycji festiwalu brzmi „Wyzwolenie". Natomiast królewska korona na plakacie sugeruje temat władzy i politykę i zamiar, że w roku tak oczywistym dla naszego wyzwolenia i niepodległości chcecie patrzeć szerzej, nie tylko rocznicowo.
Andrzej Kosendiak: Taka była idea dyrektora artystycznego Giovanniego Antoniniego, z którą zresztą absolutnie się zgadzam. Kolejne edycje festiwalu powstają w trakcie naszych długich rozmów, podczas których zazwyczaj ścierają się nasze liczne pomysły. Przy tegorocznej Wratislavii towarzyszyło nam pytanie: wolność, ale po co, wyzwolenie, ale od czego albo ku czemu? Jan Paweł II mówił z kolei, że wolność jest nam dana, ale i zadana, to też kolejny temat do rozmyślań. I jest wreszcie pytanie szczególnie istotne: co to znaczy być wolnym człowiekiem? Co to znaczy dziś, a co znaczyło sto czy dwieście lat temu? Rok 1918 był cezurą niesłychanie ważną dla Polaków i dla całej Europy, kończył się pewien porządek, zaczynało się nowe otwarcie, narodziły się nowe nadzieje na lepszy świat. My jednak chcemy przy okazji tegorocznego festiwalu, by słuchacz zdawał sobie sprawę, jak ważne jest stawianie sobie takich pytań w każdym momencie historycznym. Czy wolność to tylko niezależność polityczna czy coś więcej. dokończenie
Dlatego program cofa się też do czasów Napoleona Bonapartego?
On jest pewnym symbolem. Chyba każdy zna historię Beethovena, który swoją „Eroicę" dedykował Napoleonowi jako wielkiemu wodzowi. Był on wtedy natchnieniem Europy, a potem nastąpiło rozczarowanie. Napoleonem fascynował się nie tylko Beethoven, ale i Joseph Haydn. Napisał mszę na czas wojen napoleońskich, na festiwalu zadyryguje nią Giovanni Antonini. Mamy oczywiste prawo do świętowania 100-lecia odzyskania niepodległości i wspominania bohaterstwa przodków. Mamy prawo być dumni, ale powinniśmy też myśleć w kontekście znacznie szerszym o tym, czym jest wolność.
I dlatego na początek zdecydowaliście się zaprosić publiczność na „Króla Rogera" Szymanowskiego?