Taka już natura polityki, że po wyborach do Sejmu różne środowiska w wygranym obozie testują swoje wpływy i usiłują wybadać, czy są w stanie je zwiększyć. Nic więc dziwnego, że kwestionowane są wszystkie dotychczasowe ustalenia, puszczane są rozmaite balony próbne, pojawiają się sugestie, by dokonać roszad na kluczowych z punktu widzenia państwa funkcjach – premiera, wicepremierów, marszałka Sejmu (Senat wydaje się dla PiS stracony), a nawet prezesa telewizji publicznej.

Podejmując jednak jakiekolwiek decyzje, PiS musi mieć na uwadze przede wszystkim to, że okres stabilności już się skończył. Brak większości w Senacie mocno destabilizuje dotychczasowy system i w politycznym interesie obozu władzy jest jak najszybsze i jak najszersze ustabilizowanie pozostałych jego elementów. Powinien zważyć, czy ewentualna zmiana premiera ma więcej zalet niż wad. Z całego obozu PiS Mateusz Morawiecki ma największe doświadczenie międzynarodowe, a przed Polską kilka kluczowych batalii w Unii Europejskiej. Rada Europejska, czyli zebranie przywódców państw UE, będzie musiała ułożyć sobie na nowo relacje z nową Komisją Europejską pod kierownictwem Ursuli von der Leyen. Polski rząd musi nie tylko zadbać o interesy naszego kraju podczas przygotowywania propozycji nowego budżetu czy polityki klimatycznej, ale też wyprostować jak najwięcej konfliktowych spraw.

Morawiecki uważany jest za polityka racjonalnego i przewidywalnego, a przede wszystkim znającego się na gospodarce. By się o tym przekonać, wystarczy porozmawiać z jakimkolwiek zagranicznym dyplomatą akredytowanym w Warszawie. Dla wielu przedstawicieli międzynarodowego biznesu, który z założenia podchodzi do PiS nieufnie, obecny premier jest gwarantem, że Polska nie zejdzie z drogi równoważenia budżetu i bezpiecznej polityki fiskalnej. Ma to znaczenie dla wiarygodności całej gospodarki.

Wbrew czarnej legendzie, Morawiecki nie jest obciążeniem w polityce wewnętrznej. Wręcz przeciwnie, z punktu widzenia interesów zjednoczonej prawicy ma kilka atutów. Poradził sobie w wyborach w niełatwym dla PiS terenie, zdobywając największe procentowo poparcie w swoim okręgu spośród wszystkich kandydatów partii rządzącej – w sumie 130 tys. osób oddało na niego głos. Wbrew suflowanej przez jego przeciwników tezie wciąż może być więc atrakcyjny dla umiarkowanego wyborcy. I przydać się w trakcie rozpoczynającej się właśnie kampanii prezydenckiej, która będzie dla PiS walką o najwyższą stawkę, gdy do głosowania na Andrzeja Dudę trzeba będzie przekonać nowy elektorat.

I – last but not least – w obliczu nadciągającego kryzysu Polska potrzebuje rządu, który przygotuje nas na trudniejsze czasy. Nie może być to rząd gotowych na permanentną rewolucję radykałów, ale raczej technokratów. Jeśli wyborcy zdecydowali, że to Prawo i Sprawiedliwość ma przez najbliższe cztery lata brać na siebie odpowiedzialność za losy Polski, to spośród liderów tej partii właśnie Morawiecki wydaje się optymalnym kandydatem na premiera. Pod warunkiem, że priorytetem PiS nie jest radykalizowanie i polaryzowanie polityki, ale raczej realna próba jej uspokojenia i odbudowa wspólnoty.