Bo oto w sprawie budżetu Unii po 2020 r. Morawiecki poparł postulat Berlina, aby więcej środków przeznaczyć na rozwój nowych technologii. Zapewnił także, że z Niemcami mamy identyczną strategię w sprawie brexitu (utrzymanie możliwie silnych więzi w przyszłości z Wielką Brytanią). W ramach europejskiej polityki obronnej Polska będzie z kolei współpracować z Niemcami i Francją w sprawie budowy wspólnego czołgu nowej generacji. Polska w przyszłym roku będzie też gościć szczyt krajów Zachodnich Bałkanów w ramach tzw. procesu berlińskiego integracji tego regionu, na czym bardzo zależy Merkel.
Ale nawet o tradycyjnie już drażliwych tematach Morawiecki mówił tym razem łagodnie. Podkreślił, że Polska popiera propozycje przewodzącej obecnie Unii Austrii gdy idzie o migrację. W sprawie Nord Stream 2 wskazał jedynie na konieczność utrzymania tranzytu gazu przez Ukrainę. A o reparacjach w ogóle nie wspomniał.
Ten ton podjęła też kanclerz. Podkreśliła, jak dobrze Polska wykorzystuje środki strukturalne i jak ważne jest, aby nowy budżet Unii w dalszym ciągu służył wyrównywaniu poziomu życia w obu krajach. Zapewniła, że Niemcy, jak Polska, budują terminale LNG bo dywersyfikacja importu gazu jest bardzo ważna. Zwróciła też uwagę na znacznie utrzymania silnych więzi transatlantyckich oraz zachowania sankcji wobec Rosji dopóki porozumienie z Mińska nie jest respektowane. I nie wspomniała o problemach z praworządnością w Polsce.
Oczywiście to tylko pierwsze wrażenie odwilży między oboma krajami. Czy rozwinie się ona w prawdziwą wiosnę zależy z jednej strony od tego, co zostało powiedziane na zamkniętym spotkaniu Merkel z Morawieckim choćby w sprawie wypełnienia przez nasz kraj postanowień TSUE i akceptacji przez Niemcy wzmocnionej obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju. Z drugiej zaś czy ugodowa linia premiera zostanie podtrzymana w najbliższych miesiącach przez cały obóz władzy w Polsce. Ale z pewnością jest to w interesie Warszawy, Berlina i całej zjednoczonej Europie.