- Nasz zakład pracy funkcjonuje od poniedziałku do piątku. Pojawi się jednak konieczność sprawdzenia, czy w budynkach firmy jest wszystko w porządku (jest to związane z działalnością podejmowaną tam przez inny podmiot). Przewidujemy, że zajmie to dwie, góra trzy godziny. Wykonywanie tych czynności nie będzie wymagać specjalistycznej wiedzy, mają to robić pracownicy administracji. Czy ten czas możemy traktować jako dyżur? – pyta czytelnik.
Nie. Dyżur to czas oczekiwania na ewentualną konieczność wykonywania pracy. Sam dyżur nie polega na realizacji jakichkolwiek usług na rzecz pracodawcy. W tym przypadku pracownicy będą wykonywać konkretne czynności na polecenie przełożonego i ten czas będzie stanowił ich czas pracy. Za te sobotnie prace zatrudnieni będą mieli prawo odebrać dzień wolny od pracy.
W gotowości
Dyżury pracownicze polegają na pozostawaniu pracownika, na polecenie pracodawcy, poza normalnymi godzinami pracy, w gotowości do wykonywania zadań wynikających z umowy o pracę, w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym przez pracodawcę.
Z założenia konieczność świadczenia pracy podczas dyżuru może nie nastąpić. Można potocznie powiedzieć, że dyżurowanie (w kontekście pracy) to „nic nie robienie". To sam czas oczekiwania, którego nie zalicza się do czasu pracy, dopóki podwładny nie podejmuje konkretnych czynności. Te są bowiem kwalifikowane jako czas pracy.
Dodatkowy obowiązek
W opisanej sytuacji w ogóle nie można mówić o dyżurze. Pracownicy mają wykonywać konkretne czynności na rzecz pracodawcy, z jego polecenia. Będzie to zatem ich czas pracy.