Prawnicy praktycy są często zniechęceni teoretycznymi rozważaniami prawników naukowców, bo często nie widzą przełożenia tych rozważań na grunt praktyczny. Owszem, powiedziałbym, że są z tym trudności. Ostatecznie jednak prawo jest dziedziną intelektualnego przetwarzania danych, stąd też doniosłe rozstrzygnięcia prawnicze bardzo często mają charakter akademicki. Dlatego akademickie rozważania przynajmniej trzeba znać, o ile nie mamy ochoty się w nie wsłuchiwać.
Źródło regulacji
Na gruncie zakazu konkurencji takim klasycznym zagadnieniem z punktu wyjścia akademickim jest kwestia, na ile klauzula konkurencyjna, czy też raczej umowa o zakazie konkurencji po rozwiązaniu umowy o pracę, należy do prawa pracy, a na ile do prawa cywilnego? W praktyce zaś – na ile do tej umowy stosuje się ochronne zasady prawa pracy, na ile zaś omnipotentna na gruncie prawa obligacyjnego jest zasada swobody stron? Ktoś może opisze ten dylemat przewrotnie – na ile w odniesieniu do takich umów nadal traktujemy pracownika jako sześciolatka cofniętego w rozwoju, a na ile jak dorosłego człowieka kształtującego swój życiowy los?
Czytaj także: Zakaz podejmowania działalności konkurencyjnej bez dodatkowego wynagrodzenia
Im wyższe stanowisko pracownika, tym bardziej wahadło odpowiedzi udzielanych w orzecznictwie przesuwa się w stroną swobody umów. Podobnie, jak się wydaje, czas i rozwój świadomości pracowniczej przesuwa wahadło w stronę traktowania umowy konkurencyjnej jako takiej, która nie podlega podstawowym zasadom prawa pracy. Wydaje się jednak, że na zupełne wyłączenie takiej ochrony jak dotąd nie jesteśmy w stanie zdecydować się systemowo.
Te wahania widać w szczególności w momencie, kiedy dochodzi do zasądzenia odszkodowania, tudzież kary umownej na rzecz pracodawcy.