Pewne analogie są aż zbyt oczywiste. Przed wybuchem kryzysu azjatyckiego z 1997 r. Fed, podobnie jak teraz, zacieśniał politykę pieniężną. Kryzys poprzedzały silne napływy kapitału na rynki, które później uznano za słabe miejsca. Kryzys przejawiał się w dużym stopniu załamaniem miejscowych walut, na które reagowano w drastyczny sposób. I tak, indonezyjski bank centralny podniósł wówczas główną stopę procentową do 70 proc., gdy argentyński podwyższył niedawno swoją do 60 proc.

Analitycy wskazują jednak, że kryzys w Ameryce Południowej może być mniejszym ciosem niż kryzys azjatycki z 1997 r. – Gdyby doszło do zaostrzenia sytuacji w Ameryce Łacińskiej, ewentualny wpływ na główne zachodnie giełdy byłby nieporównywalnie mniejszy niż podczas kryzysu azjatyckiego. Po prostu zaangażowanie globalnych koncernów i instytucji finansowych jest relatywnie mniejsze, a trudna sytuacja trwa tam od wielu lat – mówi Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets. ©?