W mistrzostwach Europy we florecie ulegli tylko Włochom, ale brąz wywalczony w takim stylu (ćwierćfinał wygrany 45:44) jest cenny jak złoto. Leszek Rajski, Michał Siess, Krystian Gryglewski i Andrzej Rządkowski – to nazwiska zwycięskiej drużyny. Panowie, gratulacje.
Możecie to państwo nazwać gryzącą ironią albo niepotrzebnym sarkazmem, ale jak się nie ma, co się lubi, to trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Żeby nie pisać o meczu z Senegalem, który moją córkę doprowadził do łez i będzie źródłem traumy dla kolejnych pokoleń, proponuję coś pozytywnego. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o porażkę naszej piłkarskiej reprezentacji, tylko o zawstydzający styl. I o stylu właśnie chciałem na marginesie tego wydarzenia napisać.
„Zwycięstwo jest dla mądrych. Myślę, że gdybyśmy zwyciężyli, to nie dałoby się wytrzymać tej euforii" – powiedziała Krystyna Janda, a reżyser teatralny Michał Zadara w tym samym programie TVN 24 zauważył, że „to jest bardzo dziwne", gdy „siedzą biedni ludzie i oglądają 11 czy 22 milionerów, jak sobie grają". Oczywiście można by dodać, że bogaci też oglądają, np. arabscy szejkowie, ale nie mieszajmy artyście w głowie.
Kilka dni później niezawodna Magdalena Środa napisała w felietonie w „Gazecie Wyborczej", że z „niepodległością jest gorzej niż z mundialem", bo „hałaśliwa, absorbująca, piłkarska" impreza skończy się za miesiąc, a obchody stulecia roku 1918 zajmą cały rok. I wtedy upewniłem się co do jednego. Ludzie, którzy tak zupełnie nie rozumieją emocji swoich współobywateli, nigdy do niczego ich nie przekonają. Tacy przeciwnicy to dla obecnej ekipy rządzącej prawdziwy skarb. Ale na przyszłość proszę jednak o lepszy styl, bez tego wyższościowego podejścia. Zwłaszcza panią, pani Krystyno. Lepszy styl w przegrywaniu przyda się wszystkim. Także piłkarzom.