Nissan ustalił, że warunki przeprowadzania testów w ramach końcowej kontroli jakości pojazdów w większości fabryk japońskich nie spełniały miejscowych norm,. Raporty o kontroli sporządzano na podstawie zafałszowanych danych. Problem nie dotyczy pojazdów eksportowanych, bo nie podlegają one japońskim przepisom kontrolnym.
czytaj także: #RZECZoBIZNESIE: Tomasz Kosiński: Walka o czyste powietrze ma wymiar społeczny
- To poważny i głęboki problem dla naszego przedsiębiorstwa. Uświadamiamy sobie, ze nasza czujność jest niewystarczająca — oświadczył dziennikarzom prezes Yasuhiro Yamauchi. Zapowiedział przeprowadzenie wewnętrznego śledztwa dla ustalenia przyczyn tych nieprawidłowości, co potrwa co najmniej miesiąc.
To druga podobna wpadka wizerunkowa Nissana w ciągu roku. W październiku przyznał, że od kilkudziesięciu lat kontrolerzy nie mający uprawnień podpisywali ostateczne certyfikaty jakości modeli sprzedawanych w Japonii. Firma musiała wtedy odwołać 1,2 mln pojazdów, w tym wszystkie osobowe wyprodukowane w Japonii w ostatnich 3 latach dla przeprowadzenia ponownych kontroli. Tłumaczyła wtedy, że doszło do tego z powodu braków kadrowych. Tamten skandal przyczynił się do zmniejszenia rocznego zysku operacyjnego..
Obecny problem wykryto podczas dobrowolnych testów podjętych na skutek skandalu z ubiegłego roku; dotyczyły najpopularniejszego w Japonii subkompaktu Note i crossovera SUV Juke. Na podstawie 2200 wyrywkowych testów wykonanych w 6 japońskich zakładach Nissana wyniki 1200 z 5 fabryk okazały się fałszywe.