Kwestia, którą zajął się Sąd Najwyższy, wynikła w sporze między trzema małżeństwami mieszkającymi po sąsiedzku. Jedno z nich, małżonkowie M. mieszkający na parterze domu, zainstalowało trzy kamerki i atrapę, by monitorować wejście na tę posesję, zwłaszcza z przylegającej posesji z dziurą w płocie, gdzie kiedyś był sklep monopolowy i nawyki pewnym ludziom chyba zostały, co niepokoiło M. Ale mieszkający za płotem małżonkowie S i N., którzy się przyjaźnią, pozwali M., z którymi są skonfliktowani, domagając się zadośćuczynienia pieniężnego za naruszenie ich prywatności. Zainstalowanie kamer wywołało u nich wzburzenie, niezadowolenie i poczucie krzywdy – wskazywali przed sądem.
Czytaj też: Sąsiad nie może kamerą nagrywać posesji sąsiada
Pieniędzy nie będzie
Prywatność ma granice
– Przestrzeń objęta monitoringiem nie jest takim miejscem publicznym jak basen, ale nie jest też miejscem stricte prywatnym w takim stopniu jak np. wnętrze lokalu mieszkalnego. Okoliczność ta wpływa na zmniejszenie naruszenia prywatności. Ingerencja w prywatność powodów trwała niecałe dwa lata, a krzywda sprowadzała się do bliżej nieokreślonego dyskomfortu i utrudnienia życia towarzyskiego. Trudno dopatrzyć się w nich znamion obiektywnego uszczerbku. Powodowie nie wyjaśnili, w jaki sposób zainstalowanie monitoringu podwórka i ogródka spowodowało „znaczne rozluźnienie” ich więzi towarzyskich ze znajomymi, gdy mieli możliwość podtrzymywania tych więzi na wiele innych sposobów, choćby na spotkaniach w mieszkaniu.
Sygnatura akt: I NSNc 156/20