Jak zwykle efekt końcowy jest kompromisem, ale po drugiej stronie Kanału La Manche już opisywanym jako fiasko Brytyjczyków i wygrana UE. To znacznie utrudni akceptację ze strony rządu, a nawet jeśli ona nastąpi czeka nas jeszcze z pewnością gorąca debata w Izbie Gmin. Dużo jeszcze będzie się mówić o groźbie braku porozumienia i chaotycznego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Czeka nas więc kolejne kilka miesięcy nerwów.

Ale niezależnie od politycznego finału jedno jest pewne: nic znacząco różnego od tego, co mamy na stole, nie dawało się wynegocjować. Obecnie rozpatrywana opcja przewiduje, że Wielka Brytania może pozostać w unii celnej z UE, czyli nie będzie ceł między dwoma obszarami i będę one stosowały te same taryfy wobec innych krajów. Teoretycznie w toku dalszych negocjacji o kształcie przyszłego porozumienia (obecne dotyczy rozwodu, a nie przyszłego związku) może się to zmienić. Ale tylko pod warunkiem, że UE uzna, iż nie narusza to gwarancji dla Irlandii. A te przewidują, że nie może powstać granica celna między Irlandią a Irlandią Północną. Przez ostatnie miesiące negocjatorzy głowili się, co można zaproponować, żeby gwarantowało swobodny handel na zielonej wyspie, a jednocześnie nie wiązało Wielkiej Brytanii na przyszłość. Ani w Brukseli, ani w Londynie, cudownego środka nie znaleziono. Jest zatem mało prawdopodobne, że znajdzie się on w kolejnych miesiącach, czy latach.

Wielka Brytania jest w sytuacji bez wyjścia, ale sama tego chciała. Referendum o brexicie dotyczyło tak naprawdę imigrantów zarobkowych, głównie z Polski, i chęci odzyskania suwerenności w tej dziedzinie. Żeby nie wyglądało to na wzniecanie antyimigracyjnych nastrojów dodano do tego oczywiście pragnienie odzyskania kontroli nad polityką handlową, czyli żeby Londyn sam mógł negocjować umowy z krajami trzecimi, co jest niemożliwe w ramach unii celnej. Ale przede wszystkim w żadnym momencie referendum nie pojawił się temat Irlandii i tego, że pokój na wyspie jest możliwy dzięki porozumieniu wielkopiątkowemu z 1998 roku, a gwarantem tego porozumienia jest UE. Jeśli jedna ze strona umowy wyjdzie z UE, a między krajami pojawi się budki strażnicze, to barykady znów mogą zapłonąć. Irlandzcy katolicy stali się zakładnikami brexitu, a UE ich broni. Musi to bronić, bo Irlandia jest państwem członkowskim. A Irlandia Północna częścią Wielkiej Brytanii, czyli państwa, które już 29 maja 2019 roku stanie się dla Unii państwem trzecim.