Wśród kobiet prawników najbardziej popularny jest zawód sędziego i notariusza. Panie stanowią ponad 60 proc. wykonujących tę profesję. Tendencja taka utrzymuje się od lat, ale prawdziwa kobieca rewolucja odbywa się w adwokaturze. Jeszcze w 2009 r. panie stanowiły w palestrze tylko 33 proc. Dziś jest ich 40 proc. Wśród aplikantów adwokackich kobiet jest już więcej niż mężczyzn – bo już przeszło 52 proc.
Jak w telenoweli
– Zmienił się przecież system naboru na aplikacje: ogólną, adwokacką i radcowską – mówi „Rzeczpospolitej" adwokat Agnieszka Zemke-Górecka, przewodnicząca Komisji Kształcenia Aplikantów Adwokackich Naczelnej Rady Adwokackiej. – Dzięki otwarciu zawodu adwokata wiele osób, także kobiet, uwierzyło w siebie i odważniej myśli o przyszłości w tym zawodzie – mówi mec. Zemke-Górecka.
Podkreśla, że sama już we wczesnej młodości wymarzyła sobie zawód adwokata. – Szkodliwe jest dziś to, że seriale telewizyjne zbyt sielankowo przedstawiają naszą profesję. Adwokatki – bohaterki telenowel – spotykają się z klientami w restauracjach, ciągle są w jakimś towarzystwie, mają czas na jogę i tysiące innych zajęć. Nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością. To zawód piękny, ale wymagający i nie tak łatwo godzić go z rolą matki – ocenia Zemke-Górecka.
Jej zdaniem na to, że jest tyle chętnych kobiet do adwokatury, mógł wpłynąć także fakt, że nabór do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury jest bardzo ograniczony. Nie tylko dlatego, że przyjmuje ona niewielu chętnych. Nauka w niej oznacza także konieczność dojeżdżania do Krakowa, co może być trudne zwłaszcza dla młodych matek. Następują więc przepływy do innych zawodów prawniczych.
Na kwestię ograniczonego naboru do KSSiP zwraca uwagę także adwokat Monika Strus-Wołos, członek prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej.