Wprowadzony w 1990 r. model organizacyjno-ustrojowy, który zakładał fuzję funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, okazał się dla prokuratury dysfunkcjonalny, żeby nie powiedzieć: destrukcyjny.
Nie pomogła również prokuraturze jej dekonstytucjonalizacja w 1997 r. Okazało się, że prokuratura jest dużo mniej dostojna od – nie przymierzając – wcale przecież nie aż tak nieodzownej dla funkcjonowania państwa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Tę ostatnią konstytucja wymienia wśród organów kontroli państwowej i ochrony prawa, natomiast o prokuraturze nie wspomina ani słowem. Po usunięciu prokuratury z konstytucji pojawiły się więc łatwe do przewidzenia trudności w utrzymaniu autorytetu tej instytucji, stawiające ją w pozycji przysłowiowego pochyłego drzewa.
Warto przy tym uzmysłowić sobie całkiem możliwą istotę zła w mariażu pozakonstytucyjnej prokuratury z rządem. Nie chodzi o to, że w tego rodzaju uwarunkowaniach prawnych szef rządu czy inny krewny bądź znajomy królika od razu wypala po żołniersku: ścigać mi tu, kolego ministrze, dla przykładu, absolwentów akademii zza Buga. Nic podobnego. Tenże polityczny guru przypuszczalnie wybierze utorowaną od dawna drogę soft, sprowadzającą się do umiejętnego podejmowania decyzji kadrowych. Postara się, by do godności urzędu prokuratora-ministra podnieść tylko takiego pretendenta, który będzie wiedział, przeciwko komu należy wytoczyć arsenał aparatu ścigania w świetle dziennikarskich fleszów, a jak nie będzie wiedział, to się zapyta kogo trzeba. Któż zaprzeczy prawdopodobieństwu takiego właśnie obrotu rzeczy? Jeżeli ktoś taki się znajdzie, niech zacznie od odpowiedzi na pytanie prejudycjalne, o to mianowicie, dlaczego żadne z pomówień o sympatyzowanie tego czy innego szefa danej jednostki organizacyjnej prokuratury z określoną opcją polityczną lub o protekcjonat ze strony tejże nie znalazło finału przed sądem, w sprawie o zniesławienie.
[srodtytul]Wyłanianie pod kontrolą[/srodtytul]
Największą bodaj zaletą znowelizowanej ustawy – poza zerwaniem z nieprowadzącą do niczego dobrego unią personalną członka Rady Ministrów i prokuratora generalnego – jest tyleż transparentny, co odporny na politykę tryb powoływania prokuratora generalnego. To nie żarty. Głos wiodący przypada apolitycznym organom wysuwającym kandydatury na to stanowisko państwowe, czyli Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS) i Krajowej Radzie Prokuratury (KRP).