Z tego artykułu się dowiesz:
- Dlaczego ofiarą oszustw mogą paść nawet wykształcone i roztropne osoby?
 - Jakie techniki i schematy działania stosują przestępcy w celu ukrycia pochodzenia pieniędzy?
 - Jak polskie organy ścigania próbują wykrywać i zwalczać te złożone oszustwa?
 - Dlaczego odzyskiwanie pieniędzy od oszustów jest długotrwałe i problematyczne?
 - Jak zaawansowane technologie, w tym sztuczna inteligencja, są wykorzystywane przez oszustów?
 
– Skala problemu oszukańczych platform inwestycyjnych jest ogromna, i to nie tylko w Europie, ale już na całym świecie – mówi „Rzeczpospolitej” prok. Paweł Jędrusiak, kierownik Działu do Spraw Cyberprzestępczości i Informatyzacji Prokuratury Regionalnej w Krakowie. – Z naszych szacunków wynika, że ok. 90 proc. oszukanych za ich pośrednictwem Polaków zostało namówionych do dokonania fałszywych inwestycji przez call center działające na terenie Ukrainy, przez pracowników posługujących się poprawnie językiem polskim, ale z silnym, wschodnim akcentem – alarmuje.
Praktyka pokazuje, że ofiarą oszustw – wbrew powszechnej opinii – nie padają tylko osoby niezaradne, niewykształcone czy „naiwne”. Okazuje się, że jeśli wyszkoleni pracownicy call center wezmą nas na celownik, do inwestycji mogą namówić każdego. Przykład? – Przedsiębiorcę chcącego zainwestować w kryptowaluty przekonuje się, że takie odformalizowane działania przyniosą mu ogromne zyski; przekonuje się go do rejestracji na platformach inwestycyjnych, zapewnia, że jest to bardziej opłacalne niż obwarowane wymogami inwestycje dokonywane przez banki czy biura maklerskie – argumentuje prok. Jędrusiak.
Call center z Ukrainy: ofiary „złapane” na reklamy w internecie, potem zachęcane do „inwestycji” na kontrolowanych przez oszustów platformach
Taki schemat oszustwa powielono także w sprawach składających się na wielowątkowe śledztwo, które nadzorował kierownik działu ds. cyberprzestępczości. Wszystko zaczyna się od reklamy, np. na Facebooku czy w Google, przekierowującej do strony łudząco podobnej, np. do znanego portalu branżowego. A tam już istny urodzaj: znani politycy „zachęcający” np. do wykupu „akcji spółek Skarbu Państwa”, albo do „inwestycji” w Baltic Pipe (co oczywiście jest niemożliwe); a w deepfakach – w postaci filmików – celebryci czy sportowcy „opowiadają” o nadchodzących zyskach.
Kiedy zachęcony internauta zostawi w serwisie swój numer, wpada już do przerębla działu sprzedaży call center, często wpłacając też depozyt, który ma otworzyć mu drogę do dalszego „inwestowania”. W tym celu proponuje mu się instalację specjalnego oprogramowania, które w rzeczywistości okazuje się programem do obsługi pulpitu zdalnego. Ciąg dalszy jest zawsze taki sam: klient loguje się do bankowości elektronicznej, a oszuści zyskują dostęp do jego konta.