Reklama
Rozwiń
Reklama

Call center zza wschodniej granicy to korporacje przestępcze. Jak wygląda walka z nimi?

Call center oszukujące na nieistniejące inwestycje to dzisiaj wyspecjalizowane korporacje z działami sprzedaży, utrzymania klienta, HR i psychologami. Za każdym przypadkiem oszustwa kryje się rozbudowana siatka, z którą usiłują walczyć polscy śledczy.

Publikacja: 03.11.2025 14:37

Call center zza wschodniej granicy to korporacje przestępcze. Jak wygląda walka z nimi?

Foto: Adobe Stock

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego ofiarą oszustw mogą paść nawet wykształcone i roztropne osoby?
  • Jakie techniki i schematy działania stosują przestępcy w celu ukrycia pochodzenia pieniędzy?
  • Jak polskie organy ścigania próbują wykrywać i zwalczać te złożone oszustwa?
  • Dlaczego odzyskiwanie pieniędzy od oszustów jest długotrwałe i problematyczne?
  • Jak zaawansowane technologie, w tym sztuczna inteligencja, są wykorzystywane przez oszustów?

– Skala problemu oszukańczych platform inwestycyjnych jest ogromna, i to nie tylko w Europie, ale już na całym świecie – mówi „Rzeczpospolitej” prok. Paweł Jędrusiak, kierownik Działu do Spraw Cyberprzestępczości i Informatyzacji Prokuratury Regionalnej w Krakowie. – Z naszych szacunków wynika, że ok. 90 proc. oszukanych za ich pośrednictwem Polaków zostało namówionych do dokonania fałszywych inwestycji przez call center działające na terenie Ukrainy, przez pracowników posługujących się poprawnie językiem polskim, ale z silnym, wschodnim akcentem – alarmuje.

Praktyka pokazuje, że ofiarą oszustw – wbrew powszechnej opinii – nie padają tylko osoby niezaradne, niewykształcone czy „naiwne”. Okazuje się, że jeśli wyszkoleni pracownicy call center wezmą nas na celownik, do inwestycji mogą namówić każdego. Przykład? – Przedsiębiorcę chcącego zainwestować w kryptowaluty przekonuje się, że takie odformalizowane działania przyniosą mu ogromne zyski; przekonuje się go do rejestracji na platformach inwestycyjnych, zapewnia, że jest to bardziej opłacalne niż obwarowane wymogami inwestycje dokonywane przez banki czy biura maklerskie – argumentuje prok. Jędrusiak.

Call center z Ukrainy: ofiary „złapane” na reklamy w internecie, potem zachęcane do „inwestycji” na kontrolowanych przez oszustów platformach 

Taki schemat oszustwa powielono także w sprawach składających się na wielowątkowe śledztwo, które nadzorował kierownik działu ds. cyberprzestępczości. Wszystko zaczyna się od reklamy, np. na Facebooku czy w Google, przekierowującej do strony łudząco podobnej, np. do znanego portalu branżowego. A tam już istny urodzaj: znani politycy „zachęcający” np. do wykupu „akcji spółek Skarbu Państwa”, albo do „inwestycji” w Baltic Pipe (co oczywiście jest niemożliwe); a w deepfakach – w postaci filmików – celebryci czy sportowcy „opowiadają” o nadchodzących zyskach.

Kiedy zachęcony internauta zostawi w serwisie swój numer, wpada już do przerębla działu sprzedaży call center, często wpłacając też depozyt, który ma otworzyć mu drogę do dalszego „inwestowania”. W tym celu proponuje mu się instalację specjalnego oprogramowania, które w rzeczywistości okazuje się programem do obsługi pulpitu zdalnego. Ciąg dalszy jest zawsze taki sam: klient loguje się do bankowości elektronicznej, a oszuści zyskują dostęp do jego konta.

Reklama
Reklama

Platformy do rzekomego inwestowania bywają jednak łudząco podobne do prawdziwych serwisów, a inwestującym na zakładanych kontach wyświetlają się informacje o rzekomych wzrostach dochodów i aktywach, wykresy wzrostu wartości walut i kryptowalut, metali, kamieni szlachetnych i ropy. – Klientowi czasem wypłacano nawet środki, które rzekomo zyskał w wyniku rzekomo trafionych „inwestycji”; tych nie dokonywano jednak z konta spółki zarejestrowanej w raju podatkowym, tylko z konta prywatnej osoby – tłumaczy mechanizm prok. Jędrusiak.

Jak precyzuje, pokrzywdzonych przekonywano przy tym, że jest to adres „księgowego” firmy. W rzeczywistości „księgowy” był kolejnym pokrzywdzonym, który sam dostał polecenie dokonania wpłaty początkowej – oczywiście też na adres „księgowego”. – Dochodziło do sytuacji, w której jeden oszukany myślał, że dostaje zwrot tego, co zainwestował, a drugi myślał, że inwestuje. Pieniądze przekazywali między sobą, a call center nic nie traciło – mówi szef działu ds. cyberprzestępczości.

Czytaj więcej

Przestępcy sięgają po sztuczną inteligencję. "Takich przestępstw będzie coraz więcej"

Inwestujący tracą pieniądze, po kilku latach odzywają się do nich „inne” firmy, oferując odzyskanie środków. Prokuratura ujawnia schemat działania call center 

Najczęściej jednak, po pierwszej wypłacie środków kontakt z firmą się urywał lub klient otrzymywał groźby pobicia. A co działo się z oszukanymi? Do tego, co ich spotkało, najczęściej nie przyznawali się nawet swoim najbliższym. – Dopiero prowadzone przez nas drobiazgowe i żmudne śledztwo pozwoliło na powiązanie ze sobą „księgowych” – dodaje Paweł Jędrusiak.

Firmy jednak nie rozpływały się w powietrzu, a urwanie kontaktu po czasie okazywało się fikcją. Prokurator wyjaśnia, że dane pozornie zapomnianych klientów trafiły do innych działów sprzedaży. Po kilku nawet latach odzywał się do nich rzekomy przedstawiciel innej firmy, oferujący pomoc w odzyskaniu utraconych już wcześniej środków. – Pokrzywdzeni wpłacali więc kolejne sumy, w nadziei na odzyskanie znacznie większych kwot już zainwestowanych, które również tracili bezpowrotnie – tłumaczy prok. Jędrusiak. Jak dodaje, część firm „pomagających” w odzyskiwaniu, które reklamowały się w krajach sąsiadujących z Polską, podpisywała z klientami nawet umowy, choć sprawy i tak zawsze kończyły się tak samo.

W toku śledztwa prok. Jędrusiaka częściowo udało się dotrzeć do utraconych środków, które najpierw przechodziły ścieżkę ukrywania ich przestępczego pochodzenia, a ostatecznie trafiały na tzw. portfele depozytowe. Jak podkreśla prokurator, żmudnego prześledzenia ich przepływu – przy użyciu specjalistycznego oprogramowania analitycznego – dokonali funkcjonariusze krakowskiego zarządu Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Alarmujące dane. Co 36 minut ktoś próbuje oszukać bank

Call center z Ukrainy: wyspecjalizowane korporacje z działami sprzedaży, HR i psychologami dla pracowników 

Z prokuratorskich ustaleń wyłania się też obraz call center jako wyspecjalizowanych, przestępczych korporacji, z działami sprzedaży, utrzymania klienta i HR. Prok. Jędrusiak wyjaśnia, że zatrudnia się w nich nawet psychologów, których zadaniem jest pomoc pracownikom w zwalczaniu ewentualnych wyrzutów sumienia.

– W toku naszego śledztwa udało nam się zatrzymać kilkanaście zaangażowanych w ten proceder osób, z których większość zdecydowała się pójść na współpracę. Na poziomie kierownictwa tej organizacji wykryliśmy wiele wątków korupcyjnych – mówi prok. Jędrusiak. – Jest to już klasyczny system mafijny, dla którego charakterystyczne jest zjawisko współpracy zorganizowanej przestępczości ze światem polityki – precyzuje.

Wyjaśnia, że powiązanie ze sobą setek postępowań, prowadzonych przede wszystkim przez prokuratury szczebla rejonowego i okręgowego, było możliwe dzięki utworzeniu w Prokuraturze Krajowej Departamentu ds. Cyberprzestępczości i Informatyzacji (a także przekształceniu wydziałów do walki z cyberprzestępczością w komendach wojewódzkich w terenowe zarządy Centralnego Biura do Spraw Zwalczania Cyberprzestępczości).

Czytaj więcej

Oszukani na zakupach w internecie. To wciąż plaga w Polsce

Śledztwo w krakowskiej prokuraturze: połączono 500 postępowań, pokrzywdzonych zostało dwa tysiące osób 

Na samo nadzorowane przez prok. Jędrusiaka śledztwo – dotyczące czterech różnych platform – złożyło się ok. 500 poszczególnych postępowań. – Pokrzywdzonych zostało zaś ok. dwóch tysięcy osób, zaś łączna kwota utraconych przez nie środków sięga 70-80 mln zł. To pokazuje, z jak ogromną skalą oszustw mamy do czynienia, a przecież jest to tylko jedna z wielu podobnych spraw w Polsce – obrazuje śledczy.

Reklama
Reklama

I podsumowuje, że choć od momentu rozpoczęcia śledztwa minęło już kilka lat, proceder wciąż trwa. Pojawiła się już kolejna generacja platform, a firmy – choć nadal szukają klientów za pomocą reklam – później już kontaktują się z nimi na komunikatorach, np. WhatsAppie; strony internetowe podszywające się pod uczciwie działające platformy, w praktyce zanikły lub pojawiają się bardzo rzadko.

Ekspert: środki przepływają z minuty na minutę, trzeba momentalnie mrozić milionowe kwoty 

Roman Bieda, współzałożyciel firmy tworzącej narzędzia do dochodzeń w blockchain i odzyskiwania aktywów cyfrowych Recoveris, zauważa, że sprawy oszustw kryptowalutowych w zdecydowanej większości wypadków stają się międzynarodowe.

Jednak – jak mówi – w takich przypadkach polscy śledczy muszą zwracać się do prokuratury kraju, w którym działają oszuści, a ustalanie danych kont trwa miesiącami. Z doświadczenia eksperta wynika, że jeśli ofiara wpłaciła pieniądze np. na giełdzie zarejestrowanej w Tajlandii, to ich odzyskanie może być w zasadzie niemożliwe, ze względu na to, jak długo trwają procedury organów ścigania w sprawach międzynarodowych.

Współzałożyciel Recoveris jest zdania, że śledztwa w sprawach oszustw kryptowalutowych również trwają zbyt długo, mimo że prowadzone są one skrupulatnie.

Reklama
Reklama

– Środki z minuty na minutę przepływają między kolejnymi jurysdykcjami. Lukę tę uzupełnia prywatny biznes, gdzie firmy, takie jak moja, momentalnie działają, by zamrozić milionowe nieraz kwoty, kiedy tylko te wypłyną np. na scentralizowanej giełdzie kryptowalut. Wtedy perspektywa ich odzyskania to kilka miesięcy – wyjaśnia.

Ekspert zauważa bowiem, że jeśli środki są już wypłacone w formie gotówki w innych jurysdykcjach, śledztwo jest utrudnione i wymaga dużych nakładów. – Tak samo, jak wtedy, kiedy trafią już np. na konta w Rosji lub zostaną przekształcone w kryptowaluty typu Monero, czyli kryptowalutę, której przepływ nie sposób śledzić – dodaje.

Czytaj więcej

Nieuprawnione transakcje w całej Polsce. Santander uspokaja klientów i zwraca pieniądze

Sztuczna inteligencja po stronie oszustów? Kiedyś potrzebni byli ludzie, dziś wystarczy algorytm 

Specjalista komentuje, że choć policja przyjmuje zgłoszenie o każdym oszustwie, w praktyce nie ma narzędzi do działania na ogromną skalę, zwłaszcza kiedy koszty odzyskania mniejszych kwot przewyższają te zainwestowane i skradzione. Prywatne firmy również informują klientów, że podjęcie się próby zlokalizowania, zamrożenia i odzyskania środków to ogromne koszty.

A problem się pogłębia, bo rozwój technologii pozwala oszukiwać ludzi na masową skalę. O ile – jak zauważa Roman Bieda – kilka lat temu do oszustw np. na portalach randkowych „używano” przymuszanych do tego ludzi, o tyle dzisiaj robią to już znacznie bardziej wydajne narzędzia AI.

Reklama
Reklama

Jak zauważa, nowoczesne technologie mogą być jednak użyte również przez organizacje zwalczające tego typu oszustów, ale – zdaniem Romana Biedy – na szczeblach państwowych takie rozwiązania nie powstają lub powstają zbyt wolno. – Prywatne firmy, takie jak moja, tworzą tego typu rozwiązania, jednak niestety nie spotykamy się z zainteresowaniem w Polsce; dużo częściej natomiast otrzymujemy zapytania od rządów w Europie Zachodniej, USA czy Azji – konkluduje specjalista.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego ofiarą oszustw mogą paść nawet wykształcone i roztropne osoby?
  • Jakie techniki i schematy działania stosują przestępcy w celu ukrycia pochodzenia pieniędzy?
  • Jak polskie organy ścigania próbują wykrywać i zwalczać te złożone oszustwa?
  • Dlaczego odzyskiwanie pieniędzy od oszustów jest długotrwałe i problematyczne?
  • Jak zaawansowane technologie, w tym sztuczna inteligencja, są wykorzystywane przez oszustów?
Pozostało jeszcze 96% artykułu

– Skala problemu oszukańczych platform inwestycyjnych jest ogromna, i to nie tylko w Europie, ale już na całym świecie – mówi „Rzeczpospolitej” prok. Paweł Jędrusiak, kierownik Działu do Spraw Cyberprzestępczości i Informatyzacji Prokuratury Regionalnej w Krakowie. – Z naszych szacunków wynika, że ok. 90 proc. oszukanych za ich pośrednictwem Polaków zostało namówionych do dokonania fałszywych inwestycji przez call center działające na terenie Ukrainy, przez pracowników posługujących się poprawnie językiem polskim, ale z silnym, wschodnim akcentem – alarmuje.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Nieruchomości
Budowa domów i mieszkań na nowych zasadach. Co się zmieni w 2026 roku?
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Sądy i trybunały
RPO nie zostawia suchej nitki na projekcie resortu Waldemara Żurka
Prawo dla Ciebie
Sąd: wlewy z witaminy C i kurkuminy to nie jest żadne leczenie
Nieruchomości
Mieszkańcy zapłacą od kilograma śmieci. Jest nowy projekt rządu
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Dane osobowe
Sąd: szpital zapłaci słoną karę za kamery ukryte w zegarach
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama