Nie widać kryzysu na rynku prawnym - uważa szef międzynarodowej kancelarii Squire Sanders

Firmy prawnicze są bardzo wrażliwe. Ich jedynym majątkiem są ludzie. Ważne jest, żeby ich trzymać razem - mówi „Rzeczpospolitej” Thomas Santon, szef międzynarodowej kancelarii prawniczej Squire Sanders

Publikacja: 05.06.2012 09:10

Ostatnio głośny był upadek kancelarii Dewey & LeBoeuf w Nowym Jorku. Czy to zapowiedź kryzysu w branży prawnej?

Thomas Santon: Nie sądzę. To wyjątkowa sytuacja. Dewey & LeBoeuf był prężną firmą, ale bardzo zadłużoną. Problemem były m.in. gwarancje partnerów dotyczące stałego wynagrodzenia, które obejmowały długie okresy. Nastąpił kryzys zaufania i to przyczyniło się do upadku. Nic nie wiem o kancelarii, która znajdowałaby się w podobnej sytuacji.

Jednak pokazało to, jak łatwo rozpada się wielka kancelaria.

Firmy prawnicze są bardzo wrażliwe. Ich jedynym majątkiem są ludzie. Ważne jest, żeby ich trzymać razem. Jeśli prawnicy są rozproszeni po  świecie, nie jest to łatwe.

Skoro sytuacja Dewey & LeBoeuf, pana zdaniem, nie zapowiada kłopotów branży, czy oznacza to, że kryzys ekonomiczny nie dotknie prawników?

Sytuacja gospodarcza dotyka każdej firmy, także prawniczej. Kiedy nasi klienci mają mniej pieniędzy, odbija się to na naszych zarobkach. Trzeba być na to przygotowanym, zmieniać modele finansowe. Ważne jest, by być w takich sytuacjach elastycznym. Gdy praktyka korporacyjna idzie w dół, znaczenie zyskuje działalność związana z upadłością.

Czyli prawnicy mogą także zarobić na kryzysie?

Służymy naszym klientom.

Co by pan poradził polskim kancelariom? Czy powinny się starać być wszechstronne, czy jednak się specjalizować?

Nie da się robić dobrze wszystkiego. Ważne jest, by być dobrym w czymś, by potrafić uczynić z tego swój atut.

Wiele polskich kancelarii działa w kooperacji z międzynarodowymi graczami. Czy to lepszy pomysł niż samodzielna działalność?

Można być dobrą lokalną kancelarią. Aby jednak zajmować się skomplikowanymi, międzynarodowymi sprawami, trzeba współpracować z dużymi firmami prawniczymi, takimi jak nasza.

Pana kancelaria otwiera właśnie kolejne biuro w Singapurze. Czy obecność w Azji firmy prawniczej jest dziś tak ważna?

Jest niezbędna. Jesteśmy tam od ponad 30 lat. Mamy biura w Tokio, Hongkongu, Szanghaju. To ważny, duży i rozwijający się rynek, jeśli chodzi o transakcje z branży energetycznej.

A czy Polska jest także atrakcyjna pod tym względem?

Tak, ostatnio dużo się tu dzieje. Dlatego warszawskie biuro jest dla nas ważne, będziemy je rozwijać.

Ostatnio głośny był upadek kancelarii Dewey & LeBoeuf w Nowym Jorku. Czy to zapowiedź kryzysu w branży prawnej?

Thomas Santon: Nie sądzę. To wyjątkowa sytuacja. Dewey & LeBoeuf był prężną firmą, ale bardzo zadłużoną. Problemem były m.in. gwarancje partnerów dotyczące stałego wynagrodzenia, które obejmowały długie okresy. Nastąpił kryzys zaufania i to przyczyniło się do upadku. Nic nie wiem o kancelarii, która znajdowałaby się w podobnej sytuacji.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Prawo rodzinne
Rozwód tam, gdzie ślub. Szybciej, bliżej domu i niedrogo
Nieruchomości
Czy dziecko może dostać grunt obciążony służebnością? Wyrok SN
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Prawo drogowe
Ważny wyrok dla kierowców i rowerzystów. Chodzi o pierwszeństwo