Reklama
Rozwiń
Reklama

Stefan Szczepłek: Polacy zagrają w barażach o mundial. Kibole zepsuli święto w Warszawie

Graliśmy z Holendrami już drugi raz jak równy, z równym, obydwa mecze zakończyły się remisami i nie było w tym żadnego przypadku.

Publikacja: 14.11.2025 23:35

Jan Urban podczas meczu z Holandią na PGE Narodowym. Po czterech selekcjonerach, którzy nie powinni

Jan Urban podczas meczu z Holandią na PGE Narodowym. Po czterech selekcjonerach, którzy nie powinni nimi być, wreszcie mamy prawdziwego.

Foto: PAP/Leszek Szymański

Przyjemnie patrzyło się na reprezentację Polski, która nie wychodzi na boisko przestraszona, nie muruje bramki, nie liczy tylko na kontry z nadzieją, że może raz na półtorej godziny jedna się powiedzie. Polacy rzeczywiście lepiej czują się kiedy mogą zabrać piłkę przeciwnikowi i przeprowadzić szybki atak. Ale to tylko jeden z elementów gry.

Nie mamy zawodników tak dobrych technicznie, żeby liczyć na bramkę, która padnie po dwudziestu podaniach w ataku pozycyjnym. Tacy dobrzy to my nie jesteśmy. Dlatego wykorzystujemy Roberta Lewandowskiego na środku ataku, szybkiego Matty Casha czy wahadłowych - Michała Skórasia i Nicolę Zalewskiego.

Polska – Holandia 1:1 na PGE Narodowym. Bramka dla Polski to małe cudo

Wychodziło to bardzo dobrze, świetnie wszystkim dyrygował Piotr Zieliński. Nie mogli grać dwaj środkowi obrońcy - Jan Bednarek i Przemysław Wiśniewski więc bardzo dobrze zastąpili ich Tomasz Kędziora i Jan Ziółkowski. Nieszczęście spotkało Sebastiana Szymańskiego już na początku meczu, wszedł Bartosz Kapustka i też grał bardzo dobrze.

Kontuzjowany Sebastian Szymański

Kontuzjowany Sebastian Szymański

Foto: PAP/Leszek Szymański

Jak wszyscy. Z ustawienia wynikało, że pod nieobecność Bartosza Slisza trener nie zdecydował się na wystawienie typowego defensywnego pomocnika. Przeciw Holandii to mogło wyglądać jak proszenie się o samobójstwo.

Reklama
Reklama

Za to wszyscy piłkarze, bez względu na to jakie nominalnie zajmowali pozycje grali bardzo dobrze i ofiarnie w obronie. Prawie każdy holenderski piłkarz jest lepszy od polskiego, a mimo to tylko raz udało im się strzelić bramkę. Kiedy wyjątkowo Polacy pogubili się w kryciu.

Do tej straty, ale i później Polacy niwelowali różnice w wyszkoleniu podwójnym kryciem, mądrym ustawianiem się, a to wszystko sprawiło, że Holendrzy nie mieli zbyt wielu możliwości oddania strzału. Kamil Grabara nie został bohaterem meczu, bo nie musiał. Dostał zaledwie jeden silny strzał w ostatnich minutach gry i go obronił.

Bramka dla Polski to małe cudo. To, w jaki sposób Jakub Kamiński ruszył z piłką, wytrzymał ataki i dobrze strzelił to jedno. Ale kluczem do tej bramki było absolutnie wyjątkowe podanie Roberta Lewandowskiego. To ono wyprowadziło Kamińskiego na czystą, chociaż wcale nie łatwą pozycję.

Kibice po wcześniejszych meczach robili sobie nadzieje, a po tym żegnali piłkarzy oklaskami. Po czterech selekcjonerach, którzy nie powinni nimi być, wreszcie mamy prawdziwego.

Przyjemnie patrzeć na reprezentację, która myśli o tym, by zwyciężyć, a nie żeby przetrwać

Jan Urban nie tylko pokazuje, że można znaleźć zawodników, mogących grać dobrze na poziomie już europejskim, ale umie zestawić zespół z gwiazd i niemal debiutantów w taki sposób, żeby wszyscy czuli się potrzebni. On w nich wierzy, oni wierzą w siebie i w to, co trener im mówi. Bardzo szybko zapomnieliśmy o kategorii „mecz o wszystko” czy „o honor”. Przyjemnie patrzeć na drużynę narodową, która gra ładnie i myśli o tym, żeby zwyciężyć, a nie żeby przetrwać.

Reklama
Reklama

Stadion Narodowy wypełnił się niemal do ostatniego miejsca. Atmosfera była bardzo dobra, dopóki nie dała o sobie znać grupa zorganizowanych kiboli. Najpierw, razem ze wszystkimi odśpiewali hymn narodowy, potem skandowali nazwisko Karola Nawrockiego, wreszcie w 60. minucie obrzucili bramkę Grabary i pole karne racami. Być może zostały im z marszu niepodległości i postanowili je użyć.

Prezydent RP Karol Nawrocki i prezes PZPN Cezary Kulesza na trybunach PGE Narodowego podczas meczu z

Prezydent RP Karol Nawrocki i prezes PZPN Cezary Kulesza na trybunach PGE Narodowego podczas meczu z Holandią

Foto: PAP/Leszek Szymański

Sędzia przerwał mecz, cały stadion gwizdał, bo trudno nawet pomyśleć co trzeba mieć w głowach, żeby w taki sposób podkreślić swój patriotyzm. A jak już swoje zrobili, to opuścili trybunę i znów zrobiło się przyjemnie.

Czytaj więcej

Polska – Holandia 1:1. Zagrali bez kompleksów

Nietrudno ustalić kim byli ci ludzie, a dobrze byłoby to zrobić, żeby w przyszłości nie psuli święta.

Przyjemnie patrzyło się na reprezentację Polski, która nie wychodzi na boisko przestraszona, nie muruje bramki, nie liczy tylko na kontry z nadzieją, że może raz na półtorej godziny jedna się powiedzie. Polacy rzeczywiście lepiej czują się kiedy mogą zabrać piłkę przeciwnikowi i przeprowadzić szybki atak. Ale to tylko jeden z elementów gry.

Nie mamy zawodników tak dobrych technicznie, żeby liczyć na bramkę, która padnie po dwudziestu podaniach w ataku pozycyjnym. Tacy dobrzy to my nie jesteśmy. Dlatego wykorzystujemy Roberta Lewandowskiego na środku ataku, szybkiego Matty Casha czy wahadłowych - Michała Skórasia i Nicolę Zalewskiego.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Mirosław Żukowski: Cyniczna gra futbolem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Race na Narodowym. Czy pan prezydent zabierze głos?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Totalna wojna na górze, czyli Donald Tusk kontra Karol Nawrocki
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Czy prezydent Karol Nawrocki chce wyprowadzić ukraiński sztandar?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama