Przyjemnie patrzyło się na reprezentację Polski, która nie wychodzi na boisko przestraszona, nie muruje bramki, nie liczy tylko na kontry z nadzieją, że może raz na półtorej godziny jedna się powiedzie. Polacy rzeczywiście lepiej czują się kiedy mogą zabrać piłkę przeciwnikowi i przeprowadzić szybki atak. Ale to tylko jeden z elementów gry.
Nie mamy zawodników tak dobrych technicznie, żeby liczyć na bramkę, która padnie po dwudziestu podaniach w ataku pozycyjnym. Tacy dobrzy to my nie jesteśmy. Dlatego wykorzystujemy Roberta Lewandowskiego na środku ataku, szybkiego Matty Casha czy wahadłowych - Michała Skórasia i Nicolę Zalewskiego.
Polska – Holandia 1:1 na PGE Narodowym. Bramka dla Polski to małe cudo
Wychodziło to bardzo dobrze, świetnie wszystkim dyrygował Piotr Zieliński. Nie mogli grać dwaj środkowi obrońcy - Jan Bednarek i Przemysław Wiśniewski więc bardzo dobrze zastąpili ich Tomasz Kędziora i Jan Ziółkowski. Nieszczęście spotkało Sebastiana Szymańskiego już na początku meczu, wszedł Bartosz Kapustka i też grał bardzo dobrze.
Kontuzjowany Sebastian Szymański
Jak wszyscy. Z ustawienia wynikało, że pod nieobecność Bartosza Slisza trener nie zdecydował się na wystawienie typowego defensywnego pomocnika. Przeciw Holandii to mogło wyglądać jak proszenie się o samobójstwo.