Warszawska adwokatura wybierała spośród czterech kandydatów: Bartosza Grohmana, Andrzeja Nogala, Pawła Rybińskiego i Andrzeja Tomaszka. W pierwszej turze najwięcej głosów uzyskał Andrzej Tomaszek, dotychczasowy wiceprezes. Jednak konieczna okazała się dogrywka. W niej wygrał, prawie 80 głosami, Paweł Rybiński. Wybierając go na dziekana, warszawska palestra postawiła na zmiany i rozwagę.
Bój na słowa
Mecenas Rybiński w pełnym werwy i optymizmu przemówieniu apelował do 2 tys. adwokatów zgromadzonych w Sali Kongresowej, by zachowali zdrowy rozsądek i nie ulegali obietnicom bez pokrycia. W ten sposób nawiązał do przedmówcy Andrzeja Nogala – swego rodzaju czarnego konia tej nowoczesnej w formie kampanii (powstały nawet na tę okazję portale internetowe). Andrzej Nogal mówił, niestety z kartki, krytycznie o organizacji i działalności warszawskiej izby. Zaproponował obniżenie do połowy, czyli do 120 zł, miesięcznej składki adwokackiej. Zwłaszcza dla młodych prawników jest ona uciążliwa. Nie porwał jednak kolegów. Przepadł w pierwszej turze, uzyskując zaledwie 62 głosy.
Więcej w serwisie » Adwokaci
W tej samej turze przegrał też Bartosz Grohman mimo bardzo profesjonalnej kampanii i lekkości pióra. Jego przemówienie nie było porywające. Może dlatego, że było pierwsze. On także skupił się na kwestiach finansowych.
Dobre wystąpienie miał Andrzej Tomaszek. To najbardziej znany kandydat, wybitny prawnik, od ponad 20 lat współwłaściciel dużej kancelarii. Podczas kampanii wyborczej zapowiedział zresztą, że w razie potrzeby zrezygnuje z kierowania nią na rzecz samorządu. Andrzej Tomaszek odwoływał się do swojego doświadczenia, wskazywał na konieczność walki o prawne i faktyczne uprawnienia adwokatów. Mówił o potrzebie wprowadzenia przymusu adwokackiego w procesach sądowych. Mimo to przegrał z Pawłem Rybińskim.