Mediacja jest tańsza, szybsza niż proces, poufna i obniża negatywne emocje. Dowód? Jak obliczyli mediatorzy, trwa od siedmiu do 30 dni. Tymczasem na dochodzenie roszczeń przed sądem potrzeba aż tysiąc dni. Może być jeszcze lepiej. Przykład wzięto z USA.
W Łodzi znaleziono sposób na popularyzację szybkiego załatwiania spraw. Tamtejsi prawnicy i prezesi trzech sądów zawarli porozumienie. Na jego mocy wprowadzili do sądów dyżury mediatorów.
W efekcie od poniedziałku do piątku od 8 do 14.30 sąd po wywołaniu konkretnej sprawy z wokandy (jeśli tylko zechce) robi przerwę od 20 do 30 minut i wysyła strony do specjalnego zielonego pokoju.
Tam czeka już na nie mediator, który rzeczowo przedstawia korzyści z ugody. Po spotkaniu strony wracają na salę rozpraw i oświadczają, czy zamierzają poddać się mediacji i zawrzeć ugodę.
– To działa – cieszy się Andrzej Misiak, radca prawny i prezes Wojewódzkiego Centrum Arbitrażu i Mediacji. Dowód? Na podobne programy decydują się kolejne sądy.
Z najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2018 r. mediowano w 2134 sprawach pracowniczych w sądach rejonowych i 3,7 tys. sprawach cywilnych. Tymczasem do sądów wpłynęło ponad 15 mln spraw.