Przyczynienie się do szkody pomniejsza odszkodowanie nie tylko samego poszkodowanego, ale także poszkodowanych pośrednio.
To sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego (sygn. akt IV CSK 87/13), tym bardziej istotnego, że takich spraw w ostatnich latach przybywa. Przed pięciu laty wprowadzono do kodeksu cywilnego art. 446 § 4, który mówi, że obok takich świadczeń jak np. alimenty najbliższym członkom rodziny tragicznie zmarłego sąd może zasądzić od sprawcy (czy jego ubezpieczyciela) odpowiednią sumę zadośćuczynienia za doznaną krzywdę moralną.
Z takim roszczeniem wystąpił wobec PZU Arkadiusz Ł. z Łomży, który stracił w wypadku samochodowym żonę, 30-letnią kobietę, która prowadziła z nim firmę transportową. Zażądał 150 tys. zł odszkodowania za znaczne pogorszenie sytuacji majątkowej (art. 446 § 3) oraz 100 tys. zł wspomnianego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.
Sąd Okręgowy, a następnie Apelacyjny w Białymstoku uwzględniły żądanie o odszkodowanie, a zadośćuczynienie wyceniły na 40 tys. zł.
Uznały jednak, że kwoty te powinny być zmniejszone o połowę, ponieważ kobieta przyczyniła się do tragedii w 50 procentach. Otóż po dziewięciu godzinach jazdy zleciła kierowcy (pracownik jej męża) zawiezienie jej i synka do Białegostoku na zdjęcie gipsu. Podczas jazdy kierowca usnął, auto dachowało, a ranna kobieta zmarła po kilku dniach. Nie miała zapiętego pasa bezpieczeństwa, co więcej, pasy były zepsute. To była także wina męża, gdyż byli współwłaścicielami samochodu. Niższe instancje zasądziły więc mężowi 95 tys. zł (75 tys. zł odszkodowania za pogorszenie sytuacji majątkowej i 20 tys. zł zadośćuczynienia).
W skardze kasacyjnej Arkadiusz Ł. domagał się wyższej kwoty i zakwestionował stanowisko sądów niższych instancji, że przyczynienie się samej żony (ofiary) do wypadku rzutuje na zadośćuczynienie dla niego za jej śmierć.