Sprawa dotyczyła kursanta, który zdał egzamin na prawo jazdy w kategorii C, czyli uprawniające m.in. do prowadzenia pojazdów o masie ponad 3,5 tony. Sytuacja jednak odwróciła się na jego niekorzyść, kiedy na jaw wyszło, że podczas wspólnej jazdy z egzaminatorem doszło do kolizji ze stojącym na drodze samochodem. Nieszczęśliwe zdarzenie miało miejsce, kiedy z przeciwka na kursanta nadjechał inny pojazd, a on chciał „schować” się między zaparkowanymi autami. Egzamin jednak nie został przerwany, co więcej – po niespełna 50 minutach jazdy – zakończył się wynikiem pozytywnym.
Czytaj więcej
Młodzi kierowcy w okresie próbnym mieli odbywać kursy dokształcające w zakresie bezpieczeństwa ru...
Aspirujący kierowca niedługo cieszył się prawem jazdy. Egzamin został unieważniony
Prawda wyszła na jaw, kiedy do odpowiedzialności za to zdarzenie pociągnięty został sam egzaminator. Wydający w jego sprawie wyrok sąd poinformował marszałka województwa o tym, że za niezachowanie należytej ostrożności i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, pracownik ośrodka ukarany został grzywną. Wyjaśniając okoliczności zajścia, ustalono zaś, że w czasie zdarzenia za kierownicą siedział egzaminowany, więc marszałek podjął decyzję o unieważnieniu wyniku jego egzaminu.
Sprawa trafiła do samorządowego kolegium odwoławczego. Poczynione ustalenia działały jednak na niekorzyść kursanta. Z nagrań rejestratorów – rutynowo uruchamianych w trakcie egzaminów praktycznych – wynikało bowiem, że zaraz po kolizji kursant zatrzymał samochód, wyraźnie świadomy tego, co zaszło. Oczekiwał na reakcję egzaminatora. Ten jednak odezwał się do zdającego szeptem, a następnie – pełnym już głosem – zadał pytanie: „No co, jedzie jeszcze?”. Auto więc ruszyło.
Czytaj więcej
Unieważnienie zdanego egzaminu na prawo jazdy poprzedziły działania Centralnego Biura Śledczego.