Gdy dziewczynka dorośnie, trzeba wydać ją za mąż, a to wymaga wielkich nakładów finansowych, bo konieczny jest posag. Po ślubie córka opuszcza rodziców i zamieszkuje z rodziną męża. Syn jest spadkobiercą rodowego nazwiska, opiekuje się rodzicami, a po ich śmierci podpala stos pogrzebowy. Nic dziwnego, że większość Hindusów woli mieć synów. W Indiach nie wolno wykonywać aborcji z powodu płci, w 1994 roku rząd zakazał badań określających płeć dziecka. Nie rozwiązało to problemu. W licznych prywatnych klinikach w czasie badań USG nadal można uzyskać taką informację. W 1997 roku w studni obok jednej z klinik znaleziono dziesiątki żeńskich płodów, także 8 – 9-miesięcznych. Sprawa nabrała rozgłosu, a na ulicę wyszły kobiety, żądając zakazu aborcji. Zamknięto kilkanaście placówek. Wciąż jednak, każdego dnia, dokonuje się setek aborcji żeńskich płodów. Wiele dziewczynek zabijanych jest tuż po narodzeniu.

Latem 2007 roku pewien rolnik znalazł na polu dwudniową dziewczynkę zawiniętą w płótno i przysypaną ziemią. Miała szczęście – przeżyła. W szpitalu dano jej imię – Bogini Ziemi. Jak się okazało, zakopał ją dziadek, bo w domu było już siedem starszych dziewczynek. Oprócz nich jest dwóch chłopców – i to oni cieszą się miłością i przywilejami w domu. – Wielodniowe tańce i zabawy w wiosce odbywają się tylko wtedy, gdy urodzi się chłopiec – wyjaśnia jedna z mieszkanek wsi. Jej rodzina utrzymuje się z robienia cygaretek. Za skręcenie półtora tysiąca sztuk zarabiają niespełna dolara. Zajmuje im to cały dzień. Posag dla każdej dziewczynki stanowi w tym przypadku równowartość trzyletnich dochodów. A to oznacza gigantyczne długi.

Ale i lepsza sytuacja materialna nie zmienia nastawienia rodziców do córek. – Nie mieliśmy żadnych kłopotów finansowych – wspomina kobieta, którą po urodzeniu bliźniaczek zmuszono do aborcji, gdy była w piątym miesiącu kolejnej ciąży. Opuściła męża i oskarżyła go na policji o zmuszanie do nielegalnej aborcji. Taka postawa to wyjątek. Niechciane dziewczynki trafiają do domów dziecka. Jeden z nich prowadzi Andhra Pradeś, bohaterka filmu, której towarzyszą brytyjscy filmowcy. – Śni mi się, jak macocha mnie sprzedała i jak stamtąd uciekłam – opowiada jej przed kamerą siedmiolatka.

Nawet była pracownica Andhry chciała oddać mającą się urodzić córkę do domu dziecka. Nie przerwała ciąży, bo nie miała pieniędzy na aborcję. Na szczęście, po narodzinach małej zmieniła decyzję. W 2008 roku rząd indyjski postanowił wspierać finansowo rodziców małych dziewczynek, by ograniczyć liczbę zabiegów. Znaczący spadek liczby młodych kobiet sprawił, że chętni do ożenku nie mogą znaleźć partnerek.

Kiedy w Indiach rodzi się dziewczynka 1.45 | tvp 2 | CZWARTEK