Filantropia po polsku nie taka piękna

„Na spotkaniach w szkole słyszymy, że jak ktoś komuś raz pomógł, to już jest wolontariuszem”

Aktualizacja: 12.01.2013 15:24 Publikacja: 12.01.2013 13:00

Polaków łatwiej namówić do takich akcji jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, niż do systematyczn

Polaków łatwiej namówić do takich akcji jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, niż do systematycznego wspierania organizacji charytatywnych

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Sztuczne wąsy Roberta Więckiewicza z filmu „Wałęsa", lekcja gry hymnu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na carillonie, suknia balowa Ewy Drzyzgi, rejs na pokładzie okrętu podwodnego, rajdowy bolid to tylko niektóre przedmioty wystawione w internetowych aukcjach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizatorzy finału zapewniają, że licytacje, jak i sama Orkiestra, cieszą się niesłabnącą popularnością.

Czy Polacy to czołowi filantropi Europy? Czy też to tylko złudzenie wywołane entuzjazmem związanym z finałem WOŚP? Zdaniem naszych rozmówców na pewno niewiele osób pomaga systematycznie. Ale i ze skalą pomocy nie jest najlepiej.

Obiad z ministrem

– Polacy biorą udział w naszych aukcjach, bo sprawia im to frajdę. Są tacy, którzy przez cały rok gromadzą różne przedmioty tylko po to, żeby je potem wystawić – mówi Krzysztof Dobies, rzecznik prasowy WOŚP.

Serwis aukcji w Internecie ruszył na początku grudnia i będzie działał do połowy lutego. W zeszłym roku w ten sposób Orkiestra zdobyła 4,5 mln zł. Teraz wpłynął już ponad milion złotych.

– Przedmioty na licytację może wystawić każdy. My sami staramy się pozyskiwać je od osób publicznych. W tym roku wysłaliśmy około 300 listów do celebrytów. Większość zdecydowała się coś przekazać – mówi Dobies.

Dlatego też na aukcjach można trafić zarówno na drobiazgi za 5 zł, jak i na fantastyczne samochody czy motory za kilkaset tysięcy.

– W licytacjach biorą udział nie tylko osoby majętne, ale także ci, którzy pieniędzy mają znacznie mniej. Bo uczestnikom chodzi raczej o gest, a nie o zdobycie potrzebnego przedmiotu. Zwłaszcza że większość to zwykłe gadżety – mówi Dobies i dodaje, że wśród uczestników licytacji są tacy, którzy specjalizują się w drobnych aukcjach za kilka złotych. – Potem jednak okazuje się, że kupując czasami kilkadziesiąt przedmiotów za małe kwoty, w sumie wspierają orkiestrę kilkuset złotymi.

Gestem serca, ale także okazją do zdobycia nietypowych doświadczeń, jest możliwość wylicytowania „aukcji niestandardowych". W przeszłości mnóstwo osób walczyło np. o ufundowaną przez Jerzego Buzka wycieczkę do Parlamentu Europejskiego.  W zeszłym roku ktoś zaoferował na aukcji umycie naczyń. W tym roku można powalczyć m.in. o indywidualną wycieczkę po Kancelarii Premiera, obiad z ministrem zdrowia i kawę z prezydent stolicy.

Ale na aukcjach nie brakuje także atrakcji dla kolekcjonerów i hobbystów. – Na przykład dla wielbicieli klimatów wojskowych możliwość wstępu na pokład okrętu wojennego to gratka porównywalna z lotem na księżyc. Z podobnych powodów popularnością cieszy się ręcznie robiony, amerykański motocykl Chopper – mówi Dobies.

– Polacy wolą aukcje, bo w ten sposób zdobywają dowód na to, że mają wielkie serce. Można się potem pochwalić nim rodzinie i znajomym – wyjaśnia popularność orkiestrowych aukcji prof. Janusz Czapiński. Każdy z wystawionych w ten sposób przedmiotów opatrzony jest specjalnym certyfikatem wystawionym przez WOŚP.

1 proc. i wystarczy?

Niestety, zdaniem ekspertów, dobroczynność Polaków najczęściej sprowadza się do jednorazowych akcji. Choć trzeba uczciwie powiedzieć, że z roku na rok ich liczba jest coraz większa.

Pięć lat temu wydano zgodę na 145 ogólnokrajowych kwest na cele charytatywne, podczas których zebrano ponad 80 mln zł, a w 2010 roku takich zbiórek było 223 – przyniosły niemal 90 mln zł.

W ubiegłym roku resort administracji zgodził się na 313 ogólnopolskich kwest. – Ile pieniędzy na nich zebrano, będzie wiadomo, gdy uzyskamy wszystkie sprawozdania od organizatorów – tłumaczy Artur Koziołek, rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.

Łatwiej uzyskać pomoc od biednych niż zamożnych – mówi wiceszef Caritas na Warmii

Od kilku lat Polacy mogą wesprzeć wybrane organizacje pożytku publicznego, przekazując im 1 proc. z podatku dochodowego. W ubiegłym roku 44 proc. z 25 mln podatników zadeklarowało komu przekazać 1 proc.

– Polacy polubili te odpisy, bo nie wierzą, że państwo może dobrze spożytkować te pieniądze i wolą przekazać je tym, którzy starają się robić coś dla innych – mówi Czapiński.

Jego zdaniem od pewnego czasu podatnicy rozsądniej wybierają te organizacje, które chcą wesprzeć. – Nie korzystają na przykład z tych darmowych programów do rozliczania PIT, w których można 1 proc. przekazać tylko jednej, konkretnej organizacji – przekonuje.

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w ubiegłym roku przeciętny podatnik rozliczający się za pomocą PIT 37 przekazał na organizacje pożytku publicznego zaledwie 41 zł. Najwięcej pieniędzy z tego źródła dostała Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą". Na jej konto wpłynęło 108 mln zł, o 20 mln więcej niż rok wcześniej (wtedy też była na pierwszym miejscu).

– Zbieramy na konkretne dzieci i ludzie chętnie wpłacają na taki cel. Poza tym rodziny i bliscy naszych podopiecznych wiedzą, że z wpłaconych na podopiecznych pieniędzy nie zatrzymujemy dla siebie ani złotówki – tłumaczy Monika Sadowa, rzeczniczka fundacji.

Gorzko zauważa, że niektóre osoby uznają, iż przekazanie 1 proc. na cele charytatywne zwalnia je z innych działań na rzecz potrzebujących.

Najmniej pieniędzy Polacy przekazują na pomoc charytatywną w formie darowizn, które później można odliczyć od podatku (nie mogą one przekroczyć 6 proc. dochodu podatnika). Jak wynika z danych resortu finansów, z takiego odliczenia skorzystało zaledwie 308 tys. podatników (1,27 proc. wszystkich).

Kogo kryzys się nie ima

Maja Jaworska, już dziesiąty rok działająca w fundacji Mimo Wszystko Anny Dymnej, zapewnia, że jest wiele osób, które mają otwarte serce, wrażliwych na niemoc innych. – Ale coraz trudniej pozyskać pomoc od firm, być może ma to związek z kryzysem – zastanawia się Jaworska.

Kryzysu nie odczuwa natomiast WOŚP. – Nie zauważyliśmy, żeby nasi sponsorzy zmniejszyli liczbę przekazywanych nam darowizn. W niedzielę zobaczymy, czy kryzys spowoduje, że do naszych puszek trafi mniej pieniędzy. Podejrzewam, że nie, bo Polacy mają naprawdę wielkie serce – mówi Dobies.

W sukces WOŚP wierzy także prof. Czapiński. – Orkiestra potrafi zmobilizować ludzi. A ponieważ Polacy w ostatnim roku nie zubożeli, nie zmniejszyły się też ich budżety przeznaczone na wspieranie innych, to możemy się spodziewać kolejnego rekordu – tłumaczy.

Wspierajcie przez cały rok

Zdaniem Mai Jaworskiej ludzie dają pieniądze potrzebującym, bo chcą widzieć dobre rzeczy.

– Ale wciąż jest wiele jeszcze do wykonania. Potrzebna jest edukacja, skoro tylko 44 proc. osób przekazuje 1 proc. – tłumaczy Maja Jaworska.

I podaje przykład: – Na spotkaniach w szkole młodzi ludzie nie wiedzą, co to jest pomoc charytatywna, słyszymy tam, że jak ktoś komuś raz pomógł, to już jest wolontariuszem, a przecież by nim zostać, stale trzeba wspierać, poświęcać czas.

Jaworska wie, że łatwiej zmotywować ludzi do jednorazowego działania. – Ale dobrze by było, aby nieśli wsparcie cały rok, nawet małymi kwotami – tłumaczy.

Zdaniem ks. Jana Sztygiela, wicedyrektora Caritas diecezji warmińskiej, który działa na terenie jednego z najbiedniejszych województw w Polsce, na większą ofiarność Polaków można liczyć w sytuacji szczególnej, nagłej, np. gdy komuś spali się dom.

– Wtedy ludzie angażują się bardziej, widać pomoc sąsiedzką – opowiada ks. Sztygiel.

Dodaje, że akcje jednorazowe, jak WOŚP, też są chętnie wspierane przez ludzi.

– Gorzej, gdy taka pomoc musi być niesiona stale – uważa wicedyrektor Caritas.

Zauważa też, że szybciej można uzyskać pomoc od ludzi biednych niż zamożnych. – Ci, którzy lepiej zarabiają, wciąż narzekają na biedę, na kryzys, choć tak naprawdę nie mają powodów – zauważa ks. Sztygiel.

Również dr Grzegorz Makowski, ekspert z Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że Polacy, jeśli już angażują się w działalność filantropijną, robią to okazjonalnie.

Tylko połowa od ludzi

– Badania pokazują, że kiedy od ogółu darowizn odejmie się tych, którzy dali na Wielką Orkiestrę, połowa darczyńców znika – tłumaczy Makowski.

Jego zdaniem pod tym względem mocno odstajemy od społeczeństw Europy Zachodniej.

– Wystarczy spojrzeć na strukturę portfela organizacji społecznych. W Polsce ponad połowa ich środków pochodzi ze źródeł publicznych – od państwa czy samorządów. Na Zachodzie, w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech organizacje dużo więcej otrzymują od darczyńców prywatnych – podsumowuje Makowski.

Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie