Jak dowiedziała się „Rz", Sztab Generalny już zlecił przygotowania do reformy Narodowych Sił Rezerwowych. Miałyby tworzyć zwarte pododdziały: plutony i kompanie złożone z rezerwistów. Dziś członkowie NSR są rozproszeni po różnych jednostkach armii zawodowej.
– Nad nową koncepcją intensywnie pracują wojskowi eksperci – potwierdza gen. dyw. Bogusław Pacek, doradca szefa MON i rektor Akademii Obrony Narodowej.
Dobrze wyszkolone i uzbrojone w lekką broń pododdziały NSR byłyby mobilizowane do wspierania wojsk operacyjnych, a w czasie pokoju do akcji ratowniczych i usuwania skutków klęsk żywiołowych. Polska jest jednym z niewielu krajów, które nie mają obrony terytorialnej z prawdziwego zdarzenia. Powstałe cztery lata temu NSR nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Jest w nich ok. 10 tys. żołnierzy, choć powinno być dwa razy tyle. Od początku służba była nieatrakcyjna finansowo, a dowódcy nisko oceniali umiejętności rezerwistów.
W mającej 5 mln mieszkańców Finlandii zawodową armię wspiera 230 tys. ochotników obrony terytorialnej. Szwedzka Gwardia Krajowa Hemvarnet liczy 600 tys. żołnierzy, podobne siły mają armie Szwajcarii, Niemiec, Izraela, Norwegii. W USA Gwardia Narodowa w czasie pokoju liczy ok. 360 tys. osób.
Dzięki planowanej reformie szeregi NSR mogą być liczniejsze. – Przygotowujemy pakiet ekonomicznych i finansowych zachęt, które ułatwiłyby decyzję o wstępowaniu do NSR ?– mówi gen. Pacek.