Dziś minister obrony narodowej Bogdan Klich przedstawi opinii publicznej główne wnioski nowego „Strategicznego przeglądu obronnego" (SPO). Dokument, który opracowano dopiero drugi raz po 1989 r., ma odpowiedzieć na pytanie, jaka powinna być polska armia w najbliższych 20 latach.
Lech Kościuk, dyrektor Departamentu Transformacji, pełnomocnik szefa MON ds. przeprowadzenia SPO, w rozmowie z „Rz" zaznacza: – Tezy tam zawarte należy traktować jako propozycje dla rządzących. Mam jednak nadzieję, że nasza praca zostanie wykorzystana w procesie zmian w armii.
Autorzy przeglądu uznali, że zagrożenie Polski wielką wojną jest niewielkie. „Konflikty i niestabilność będą cechowały otoczenie Europy", piszą. Dlatego wojsko powinno być gotowe do brania udziału w konfliktach poza Europą. Jest bardzo prawdopodobne, że będzie uczestniczyć w misjach. – Co nie znaczy, że zawsze na taką skalę jak w Iraku czy Afganistanie. Wojsko musi być mobilne, dobrze uzbrojone i wyszkolone – wylicza Kościuk.
Okazuje się też, że w najbliższych latach trzeba będzie wycofać prawie dwie trzecie sprzętu wojskowego, a za 10 – 15 lat czekają nas pierwsze remonty modernizacyjne samolotów F-16 czy transporterów Rosomak. Modernizacja techniczna i zakupy nowoczesnego sprzętu zostały więc w SPO potraktowane jako priorytet. – To bardzo obciąży budżet resortu – zaznacza Kościuk. – Zatem należałoby albo zwiększyć nakłady na wojsko, albo szukać oszczędności.
Otwartą kwestią jest liczebność armii. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rz", autorzy SPO sugerują docelowo 80 tys. żołnierzy zawodowych. Dziś mamy 100 tys. – Choć SPO nie przesądza liczebności armii, opowiada się za prymatem jakości nad ilością – mówi Kościuk.