Sprawa trafiła na wokandę po tym, jak kandydujący na stanowisko spedytora międzynarodowego specjalista z 25-letnim stażem w branży w odpowiedzi na swoją aplikację otrzymał od rekrutera maila zwrotnego z informacją, że firma nie zatrudnia „lewaków” i „morderców nienarodzonych dzieci”. Choć nadawca wiadomości został przez pracodawcę ukarany naganą, proces rekrutacji stanął w miejscu.
Obrażony i pominięty w rekrutacji za poglądy polityczne. Sprawa trafiła do sądu
Sprawa trafiła więc na wokandę, a sądy obu instancji nie miały wątpliwości, że w jej toku doszło do dyskryminacji kandydata. Co kluczowe, w czasie, kiedy prowadzono nabór, czyli w roku 2020, był zaangażowany politycznie – koordynował antyrządowe manifestacje i walczył o prawa kobiet, w tym o prawo do aborcji. Informacje o jego działalności znaleźć można było w sieci, choć – co istotne – angażował się w nią „po godzinach”. Warto też dodać, że w rekrutacji do pozwanej później firmy – i na to samo stanowisko – brał już udział rok wcześniej. Wówczas nie został zatrudniony z powodu zbyt wygórowanych oczekiwań finansowych.
Czytaj więcej
Sąd uznał, że firma miała prawo zwolnić podwładnego, który publicznie krytykował inicjatywę praco...
Sąd: zasada równego traktowania to filar prawa pracy, obowiązuje również przy zawieraniu umowy
Rozpatrujący sprawę Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe nie dał wiary, jakoby tym razem prowadzono z nim jakiekolwiek negocjacje. Nie został on bowiem w ogóle zakwalifikowany jako potencjalny kandydat na interesujące go stanowisko. SR przypomniał zaś, że zasada równego traktowania i niedyskryminacji to filary prawa pracy, które nakazują traktowanie wszystkich pracowników w jednakowy sposób, również przy zawieraniu i rozwiązaniu stosunku pracy, bez względu na ich płeć, wiek, niepełnosprawność, przekonania polityczne, orientację seksualną czy wyznanie.
A to właśnie kwestia poglądów politycznych i światopoglądu – zdaniem SR – a nie aspekty merytoryczne, przesądziły o obrocie spraw. – To, jakie wartości powód mógł wyznawać, jakie mu przypisywano i jakie były możliwe do odnalezienia po prześledzeniu internetu, nie miały wpływu na to, jak będzie wykonywał obowiązki pracownicze – podkreślił sąd.