Kpt. Michał Nawojczyk w karierze pilota Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej wykonał niemal 30 lotów z transportem organów do przeszczepu. Na co dzień lata samolotem M28 Bryza. Szczególnie wspomina lot z sercem dla dwuletniej dziewczynki. – Człowiek trochę się rozkleił. Sama informacja, że to serce dla takiego małego dziecka… to jest coś niesamowitego – opowiada.
26 grudnia 2018 r., lot z sercem do Warszawy; piloci Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Dobrze pamięta też swój pierwszy raz. – Pierwszy lot z sercem wykonałem jeszcze będąc porucznikiem – wspomina. To była wiosna 2018 r., okres okołoświąteczny. Lecieliśmy z sercem do Warszawy. Dowódca, kiedy dowiedział się, że poleciało dwóch młodych poruczników, najpierw nam pogratulował, bo wszystko przebiegło bardzo dobrze, a później zapytał: „Czy naprawdę nie było młodszych, żeby wysłać ich z sercem?” – wspomina.
Dla niego ta praca to po prostu służba. Podkreśla, że to „medycy robią lepszą robotę i są głównymi macherami”. – Jesteśmy tylko malutkim ogniwem w tym łańcuchu dobra – mówi Nawojczyk. – Ale to i tak daje dużą satysfakcję, żeby to robić cały czas – dodaje.
Dr hab. Maciej Brzeziński, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku mówi o tym, że piloci, którzy uczestniczą w „Akcji Serce”, są bardzo oddani sprawie. – Warto zdać sobie sprawę, jak ważną częścią czegoś wielkiego są ci ludzie. To się wyczuwa, że są dumni z tego, co robią – wskazuje kardiochirurg.