Jak wyliczyła niedawno "Rz", w departamentach, biurach, urzędach centralnych i jednostkach podległych ministrowi Nowakowi pracuje ponad 16 tysięcy ludzi (w samej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad prawie 5 tys. osób, a więc pięć razy więcej niż w ministerstwie). W ubiegłym roku podczas pierwszej fali redukcji resort ograniczył zatrudnienie o 6 proc. - Jakieś 60 osób - mówi nam anonimowo osoba z Ministerstwa Transportu.
Likwidację 13 delegatur w Polsce zapowiedziało Ministerstwo Skarbu Państwa. Oszczędności, które nastąpią dopiero w przyszłym roku, to 1,2 mln zł (to prawie milion zł czynszu oraz ponad 200 tys. zł koszty miejsc pracy. Początkowo wyższe będą koszty likwidacji delegatur i wyniosą 2,9 mln zł, z czego 2 mln zł pochłoną odprawy dla zwalnianych pracowników. Z 95 zatrudnionych pracę zachowa jedynie 16 urzędników.
Pomysłów na racjonalizację zatrudnienia nie przedstawiło Ministerstwo Sprawiedliwości. Resort dopiero rozpoczął analizę zadań poszczególnych komórek organizacyjnych.
Cięcia uczelni
Na pierwszy rzut oka większe oszczędności zaplanowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych - do połowy roku zwolni około 300 osób. Tyle że znaczną część z nich resort zatrudnił w związku z prezydencją. Dziś w MSZ pracuje ok. tysiąca osób w resorcie oraz 3 tys. w placówkach zagranicznych.
Resort obrony od nowego roku zredukował 42 etaty. Trwa likwidacja m.in. Departamentu Transformacji MON. Minister Tomasz Siemoniak zdecydował o likwidacji dziesięciu etatów generalskich. To niewiele, bo generalskie lampasy nosi 122 oficerów, ale generalskie pensje (o blisko 2 tys. zł większe) pobiera ok. 150 osób - część to pułkownicy dublujący funkcje generalskie.
Zniknąć ma także nadmiernie rozrośnięte szkolnictwo wojskowe: powstanie jedna lub dwie uczelnie w miejsce pięciu obecnie istniejących. Do czerwca ma być plan.