Uczeń oskarżony o wyłudzanie pieniędzy od kolegów z liceum czy klienci banków posądzeni o pobieranie kredytów nawet na miliony złotych. To ofiary błędnych ekspertyz sądowych grafologów.
Środowisko kryminologów przestrzega, że dopóki polski wymiar sprawiedliwości nie będzie miał odpowiednich regulacji prawnych w sprawie powoływania biegłych sądowych, dopóty błędne ekspertyzy nie znikną. A sędziowie ufają im bezgranicznie.
W teorii prezesi sądów okręgowych są zobligowani do sprawdzania prawdziwości dostarczonych dokumentów. W praktyce nie mają jednak narzędzi odpowiednich do tego, by przeprowadzić taką weryfikację. Zwracają się do grafologów.
Wyłudzenie na ucznia
Do dyrekcji liceum siedemnastoletniego Krzysztofa N. z Białegostoku w styczniu trafiło pismo, w którym uczeń prosi o zbiórkę na rzecz domu dziecka. Pismo zawiera dane osobowe Krzysztofa i jego podpis. Biegły sądowy stwierdza, że jest autentyczny. Prokuratura zarzuca mu więc oszustwo. Krzysztof twierdzi, iż nigdy podobnego pisma nie wysyłał. Za to kilka tygodni wcześniej zgubił dokumenty. Już dzień później był zmuszony wyrobić sobie nową legitymację, by korzystać z przysługującej mu ulgi na przejazdy komunikacją. Na jego korzyść świadczy jedynie data wydania drugiej legitymacji szkolnej. Przeciw – opinia biegłego grafologa.
Do prokuratury trafiła także sprawa Adama R. ze Śląska, rzekomego klienta Lucas Banku. Miał on zaciągnąć w sklepie z artykułami RTV i AGD kredyt na 1200 zł na zakup telewizora.