Reklama

Sędzia sądu rodzinnego: asesorzy nie są za młodzi na orzekanie w sprawach rodzinnych

Asesorzy nie są za młodzi, aby orzekać w sprawach rodzinnych i uważam, że sprawdzą się w tej roli. To pozwoli wyprowadzić sądy rodzinne z zapaści i przyśpieszy rozpatrywanie spraw – twierdzi Katarzyna Piotrowska, wiceprezeska Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce.

Publikacja: 01.09.2025 04:52

Sędzia sądu rodzinnego: asesorzy nie są za młodzi na orzekanie w sprawach rodzinnych

Foto: Adobe Stock

Doświadczenia życiowego nie określimy liczbą.

Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza skierować asesorów sądowych do orzekania w sprawach rodzinnych i opiekuńczych oraz nieletnich. Co pani uważa o tym pomyśle?

Jako sędzia z ponad 10-letnim stażem w sądach rodzinnych uważam, że jest to bardzo dobry pomysł i słuszna droga do wzmocnienia pionu rodzinnego. Popieramy propozycję ministerstwa, która powinna jednak pojawić się już dawno. Od wielu lat nie możemy zrozumieć, dlaczego asesorzy zostali odsunięci od orzekania w tych wydziałach. Nie widzimy dla tego działania żadnego uzasadnienia, a dostrzegamy jedynie szkodę dla dobra spraw rodzinnych. Blokuje to bowiem przyszłym sędziom możliwość nabycia niezbędnego warsztatu i umiejętności, które można zdobyć przede wszystkim poprzez praktykę. Szereg sędziów rodzinnych, których znam rozpoczynało lata temu swoją ścieżkę zawodową w sądach rodzinnych właśnie jako asesorzy i nie miało to ani wtedy ani później żadnych negatywnych skutków dla orzecznictwa.

Czytaj więcej

Sprawy rodzinne w sądach mają przyśpieszyć. Rząd pokazał projekt ustawy

Propozycja resortu spotkała się z krytyką części prawników, którzy twierdzą, że asesorzy są za młodzi i brakuje im doświadczenia życiowego, żeby rozstrzygać sprawy rodzinne. Czy nie są to słuszne uwagi?

Są to uwagi całkowicie chybione. Doświadczenia życiowego nie można mierzyć sumą przeżytych lat. Każdy bowiem ma inne doświadczenia, które wynosi najpierw ze swoich domów rodzinnych, a potem z rodzin, które zaczyna tworzyć. Poza tym wielu bardzo dobrych sędziów rodzinnych to ludzie, którzy nie założyli rodzin, nie mają dzieci. Są za to świetnymi orzecznikami. Pamiętajmy też, że poważne sprawy, które dotykają materii rodzinnej rozstrzygają już asesorzy w wydziałach cywilnych i karnych. Mam na myśli chociażby orzekanie: o eksmisji z ustawy o przemocy w rodzinie, o podziałach majątku i spadku, w sprawach o znęcanie.

Innego zdania jest jedno ze stowarzyszeń sędziowskich, które twierdzi: „W sprawach rodzinnych zazwyczaj podejmuje się decyzje dotyczące opieki nad dziećmi (…) trudno, aby te decyzje podejmowały osoby, które zazwyczaj jeszcze nie mają własnych dzieci lub mają je, ale jeszcze bardzo małe”. Co pani na to?

Ten argument jest całkowicie nietrafiony. Powtarzam, wielu sędziów rodzinnych w wieku 40 czy 50 lat z różnych powodów nie ma dzieci, a z powodzeniem orzeka. Czy zatem należałoby ich wyłączyć z rozpatrywania spraw w pionie rodzinnym? Czy ktoś, kto nigdy nie zawarł związku małżeńskiego, nie rozwiódł się, nie może orzekać o rozwodzie? Na szczęście nie ma takich warunków kwalifikacyjnych do wejścia do zawodu. Byłby to absurd. Trzeba też pamiętać, że część młodych asesorów ma bogate doświadczenia wyniesione z własnych domów rodzinnych. Niektórzy żyli chociażby w rodzinach wielopokoleniowych i mogą mieć dużo większe doświadczenie życiowe w zakresie opieki nad dziećmi i funkcjonowania rodziny niż 50-latek, który był jedynakiem, a w dorosłym życiu żyje samotnie.

Reklama
Reklama

Asesorami zostają już osoby 28-29-letnie. Czy uważa pani, że osoba przed 30-tką może legitymować się na tyle pogłębionym doświadczeniem życiowym, żeby rozstrzygać np. o losie dziecka, które może doznawać przemocy?

Mimo że doświadczenie życiowe jest określone jako cecha, którą musi mieć sędzia rodzinny, to trudno określić ją za pomocą liczby. Oczywiście powinna być jakaś umowna granica, ale nie może być ona jedynym wyznacznikiem. Jaką pogłębioną wiedzę o problemach, z którymi boryka się rodzina stoczniowców z Gdyni mieszkająca w mieszkaniu komunalnym ma 40-letni sędzia mieszkający w dużym domu z ogródkiem? Zapewne niewielką. Jako sędziowie rodzinni często orzekamy w sprawach grup społecznych, w których nie funkcjonujemy. Uważam, że asesorzy nie są za młodzi, aby orzekać w wydziałach rodzinnych i sprawdzą się w tej roli. Powinniśmy przy tym zainwestować w ich intensywne szkolenia, studia podyplomowe, spotkania z psychologami, współpracę z fundacjami. W ten sposób oraz poprzez praktykę nabywa się cenne w naszym zawodzie umiejętności.

Czytaj więcej

Asesorzy mają orzekać w sądach rodzinnych. Czy nie są na to za młodzi?

Resort sprawiedliwości przekonuje, że sądy rodzinne zmagają się z brakami kadrowymi, wyjątkowym obciążeniem sprawami i wypaleniem sędziów. Jak wygląda sytuacja w pani wydziale?

Jest bardzo ciężko. W Gdańsku mamy dwa sądy rejonowe, a wydziały rodzinne są tylko w sądzie na południu. Orzeka tam 15 sędziów, na całe miasto i okoliczne gminy. Referat każdego z tych sędziów liczy ok. 900 spraw, z czego ok. 400 jest na biegu. A sprawy te dotyczą bardzo szerokiego spektrum wrażliwych zagadnień: alimentów, opieki nad dzieckiem, opiekunów prawnych osób starszych i ubezwłasnowolnionych, zgód na zabiegi medyczne, leczenie uzależnień i nieletnich. Są jednak sądy, w których jest jeszcze gorzej. Tam sytuacja jest krytyczna i śmiało można mówić o zapaści. Chociażby w Krakowie referaty sędziów liczą po 1200 i więcej spraw.

Jak to ogarnąć?

Sądzę, że liczba 200-300 spraw czynnych jest jeszcze do opanowania. Potem jest już trudno, robią się zaległości i prowadzi to do przeciążenia, przemęczenia i wypalenia sędziego. Warto też pamiętać o tym, że wiele spraw rodzinnych należy rozpoznawać w trybie pilnym.

Jak długo trzeba czekać w sądach rodzinnych na wyznaczenie pierwszej rozprawy albo na orzeczenie?

W sprawach, które właśnie wpływają wyznaczam pierwsze terminy na listopad i grudzień, co oznacza, że na pierwszą rozprawę trzeba czekać trzy, cztery miesiące. Orzeczenie w sprawach alimentacyjnych zapada po ok. roku – półtora roku. Zdecydowanie dłużej oczekuje się na rozstrzygnięcie w sprawach opiekuńczych. Związane jest to w dużej mierze z potrzebą pozyskania opinii biegłych, co zajmuje ok. 8 miesięcy. Z dostępnością tych ekspertów jest ogromny problem. Szczególnie dotkliwy jest deficyt biegłych psychiatrów i psychologów. W konsekwencji orzeczenie w sprawach opiekuńczych zapada średnio po dwóch i pół roku.

Jak wydziały rodzinne radzą sobie z brakami kadrowymi?

Prawda jest taka, że sobie nie radzą. Wielu sędziów pracuje w soboty i w niedziele. Praca w domu po godzinach jest codziennością. Chyba jedynie dzięki poświęceniu pracowników i sędziów system jeszcze się całkowicie nie zawalił. Zapaść potęguje wypalenie sędziów i odejścia w stan spoczynku. Niestety nie są oni zastępowani przez młodych orzeczników. Z taką sytuacją mamy właśnie do czynienia chociażby w Gdyni, gdzie w jednym momencie z sądu odchodzi kilku sędziów. Bez napływu nowej kadry sądy rodzinne długo nie wytrzymają.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Panel prawników

To nie neosędziowie są zmorą wymiaru sprawiedliwości. Jak uleczyć sądy?

Czy uważa pani, że receptą na to jest propozycja resortu sprawiedliwości? Czy asesorzy w sądach rodzinnych doprowadzą do poprawy sytuacji w tych wydziałach?

Jestem o tym przekonana. Umożliwienie orzekania asesorom w sprawach rodzinnych pozwoli wyprowadzić wydziały rodzinne z zapaści i przyśpieszy rozpatrywanie spraw. Wyroki zapadałyby szybciej, a na rozprawy czekałoby się krócej. Co ważne, chętni do wejścia do tego zawodu są. Obserwuję aplikantów i wielu z nich to entuzjaści prawa rodzinnego, którzy chcą się uczyć, są pełni zapału i wnieśliby wiele do sądów rodzinnych, w tym niezwykle cenne świeże spojrzenie.

Czego jeszcze oprócz asesorów potrzebują sądy rodzinne?

Bardzo cieszy nas wzmocnienie asystentami sędziów, które nastąpiło w ostatnim czasie. Oczekujemy jeszcze na większy napływ referendarzy sądowych, którzy trafiają głównie do wydziałów cywilnych. Poza tym od dłuższego czasu postulujemy, aby zmniejszyć niezwykle szeroką kognicję sądów rodzinnych. Od rozstrzygania przez te sądy należałoby wykluczyć chociażby orzekanie o przymusowym leczeniu uzależnień czy zgody na przeprowadzanie zabiegów medycznych. Dochodzi do sytuacji, w której jako sędzia na sali sądowej muszę decydować o tym, czy obciąć komuś stopę cukrzycową czy nie. Te decyzje mogliby podejmować zamiast sądu lekarze specjaliści np. na konsyliach, którzy mają dużo większą wiedzę w tym zakresie. Pomocą dla nas byłoby też stworzenie rejestru osób, które mają ingerencję we władzę rodzicielską. Usprawnienia wymaga także sposób kierowania osób nieletnich na leczenie uzależnień. Najpilniejsza jest jednak potrzeba wzmocnienia kadrowego. Mamy nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.

Katarzyna Piotrowska – sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, wiceprezeska Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce

Doświadczenia życiowego nie określimy liczbą.

Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza skierować asesorów sądowych do orzekania w sprawach rodzinnych i opiekuńczych oraz nieletnich. Co pani uważa o tym pomyśle?

Pozostało jeszcze 98% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Edukacja i wychowanie
Gdzie znikają uczniowie szkół średnich z Ukrainy? Eksperci alarmują
Materiał Promocyjny
Sieci kampusowe – łączność skrojona dla firm
Nieruchomości
Sprzedaż mieszkania ze spadku. Ministerstwo Finansów tłumaczy nowe przepisy
Praca, Emerytury i renty
Święczkowski nie odpuszcza Tuskowi ws. emerytów. Chodzi o 1200 zł podwyżki
Prawo karne
Nowe paragrafy na leśnych złodziei i rajdowców. Śmiały ruch rządu
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Praca, Emerytury i renty
Prognoza emerytalna w mObywatelu. Prezydent podpisał ustawę
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama